Jak relacjonował poseł: - Przebywałem w swoim biurze poselskim w Kutnie. Pracowaliśmy razem z panią dyrektor i to ona odebrała tamten telefon. Choć Woźniak przyznał, że rozmowa nie trwała długo, to po jej zakończeniu: - Zauważyłem jednak, że w jej trakcie pani dyrektor bardzo zdenerwowała się. Gdy odłożyła słuchawkę powiedziała, że dzwonił jakiś mężczyzna. Powiedziała, że groził zgwałceniem mojej córki. Ponadto w rozmowie mężczyzna miał zaznaczyć, że doskonale wie, gdzie mieszka Woźniak.
Poseł istotnie jest ojcem nastoletniej córki. Jak przyznał: - Początkowo nie chciałem nic robić, ale doszedłem do wniosku, że nie mogę tego zostawić. Powiadomiłem policję.
Obecnie trwają poszukiwania anonimowego mężczyzny. W rozmowie z "Dziennikiem Łódzkim" rzecznik tamtejszej policji, Paweł Witczak poinformował: - Wpłynęło do nas zawiadomienie, że ktoś dzwonił do biura poselskiego posła Tadeusza Woźniaka. Obecnie kutnowska policja prowadzi postępowanie w sprawie ujęcia sprawcy działającego z artykułu 191 kodeksu karnego. Chodzi tu o nakłanianie do określonego zachowania. Dochodzenie wykaże czy były to groźby karalne.
Zobacz także: Radny PSL życzy, aby święta były jak... PIERSI naszych MAM!