Radykalna prawica dyktuje Tuskowi (i nie tylko) politykę
Donald Tusk podjął decyzję o przywróceniu kontroli na granicy z Niemcami i Litwą. To próba uzyskania kontroli na przepływami nielegalnych migrantów, którzy przedostając się nielegalnie z Białorusi do Polski i Litwy jadą do Niemiec. Tamtejsze służby zaś, wykorzystując prawo, cofają ich do Polski. To decyzja, która po raz kolejny pokazuje, jak radykalna prawica i jej stosunek do migracji dyktują politykę w Europie.
Nie jest to bowiem decyzja, która wynikałaby z jakiejś szczególnie dramatycznej sytuacji na granicy z Niemcami. Wbrew narracji polskiej prawicy służby naszego zachodniego sąsiada nie „podrzucają” nam wielu tysięcy nielegalnych migrantów. Beata Szydło swego czasu grzmiała, że było to nawet 10 tys. ludzi. Tyle, że to nieprawda. W 2024 r. Niemcy odesłali w ramach procedur unijnych, które sami zaczęli egzekwować pod presją rosnącej w siłę skrajnie prawicowej AfD, 688 nielegalnych migrantów. A rok wcześniej, jeszcze za rządów PiS, 968. Nie o liczby tu jednak chodzi, a opowieść, że Niemcy robią co chcą, a Tusk na to nie reaguje, bo jest berlińskim pachołkiem.
Czysto politycznie ruch Tuska więc nie dziwi, bo pozostawienie tej sprawy bez ostrej reakcji jego rządu, byłoby po prostu zbyt kosztowne dla koalicji. Sklejka Niemcy-Tusk-migranci to tykająca bomba polityczna, która – nierozbrojona – w końcu wybuchłaby rządowi w twarz. Zamiast więc reagować na wydarzenia, Tusk po prostu próbuje przejąć nad nimi kontrolę.
Problem w tym, że to niczego realnie nie zmieni. Niemcy, którzy sami kontrolują granicę z Polskę, już cofają do nas tysiące nielegalnych migrantów, którzy wcześniej sforsowali granicę z Białorusią, zanim jeszcze wjadą na ich terytorium. Kontrole na granicach to też więcej problemów niż rozwiązań, bo to realne koszty dla gospodarki i utrudnienia w ruchu granicznym. Racjonalność schodzi jednak na dalszy plan.
Już kilka lat temu to radykalna prawica wygrała w Europie wojnę o stosunek do migrantów i zmusiła tzw. mainstream do przyjęcia ich skrajnej narracji i coraz bardziej skrajnej polityki wobec migracji. Ściganie się byłych liberałów jak Tusk ze skrajną prawicą na radykalizm nie ratuje jednak ich wiarygodności jako polityków, ale buduje prawicowych ekstremistów, bo uwiarygadnia to, co od lat mówili. Tusk znalazł się więc po raz kolejny w migracyjnej pułapce – ratując notowania rządu, wzmacnia skrajną prawicę, której opowieść o migracji zyskuje coraz większe poparcie społeczne i z której to skrajna prawica czerpie coraz większą siłę polityczną.