"Super Express": - Były szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego gen. Pytel stwierdził, że Antoni Macierewicz miał mu powiedzieć, że "katastrofa smoleńska" to narzędzie polityczne...
Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska: - Mam już tak duży dystans do wszystkiego, co dzieje się w Ministerstwie Obrony i wokół spraw smoleńskich, że staram się tego nie komentować. Zwariowałabym, gdybym miała to robić. Nie oceniam tego, co ktoś podobno usłyszał w cztery oczy. I trudno zgadnąć, co tak naprawdę minister Macierewicz myśli. Choć jakbym miała szczerze powiedzieć, to patrzę na to jak na grę. I ta gra jeszcze potrwa, bo się opłaca.
- Od roku już w roli szefa MON wraz z komisją pracuje nad wyjaśnieniem tragedii smoleńskiej.
- Tyle że od dłuższego czasu nie słychać o żadnych nowych okolicznościach. Bo jak podejrzewam, tych nowych okoliczności przy tragicznym wypadku komunikacyjnym być nie może. Tym bardziej rosyjskiego zamachu. I myślę, że to będzie gra polityczna i tragedią, i miesięcznicami. Muszę przyznać, że nie lubię tych miesięcznic, ale nie lubię też tych głupawych żarcików, memów i komentarzy na paskach w komercyjnych telewizjach. To boli.
- Jeżeli ktoś ma potrzebę chodzić na te miesięcznice...
- Nie odmawiam tego i chcę, żeby szanowano pamięć tych, którzy zginęli. Godny pomnik i wspominanie raz do roku. Naprawdę bardzo szanowałam panią prezydentową Kaczyńską, miałyśmy okazję się poznać, rozmawiać. I nie wiem, czy byłaby zachwycona tym, co PiS robi cały czas wokół katastrofy, bo to do niczego nie prowadzi.
- Po pięciu latach zajmowania się katastrofą przez Platformę wiele rodzin uważało, że ministrowi Macierewiczowi trzeba dać szansę, by się tym zajął. Nawet ci nieprzychylni PiS nie byli zachwyceni tym, jak wyjaśniała tę sprawę PO.
- To prawda. Nawet ja poszłam z ludzkiej ciekawości na spotkanie z tą podkomisją. Minister Macierewicz, może kiedy mnie zobaczył, powiedział nawet, że "Polska pamięta o swoich ministrach obrony...". Nie wiem, niby jak "pamięta", skoro choćby na 10-leciu F-16 na polskim niebie. Choć stawia się pomniki różnym ludziom, którzy nie mieli z tym nic wspólnego... To jest wycinanie go z historii i bardzo mnie to boli.
- I jak wrażenia z prac podkomisji?
- Nie bardzo jest co mieć, bo nie ma czym się zainteresować! Jest jakieś grono ludzi, którym coś się płaci, ale przecież jeżeli są ekspertami, to pewnych rzeczy głosić nie będą.
- Pani przez pewien czas sama była politykiem.
- Tak. Nawet dziennikarze akredytowani w Sejmie wybierali mnie na najlepszego posła trzy razy. Nigdy nie udało mi się jednak zrozumieć tych ludzi, którzy tak łatwo przechodzą w Polsce z partii do partii, od lewa do prawa, zmieniają poglądy jak rękawiczki. Chwalą tych, których przed chwilą atakowali i na odwrót. Trochę jest mi jednak obca taka perfidia, która w polskiej polityce jest widoczna. Widzę osoby publiczne, posłów, ministrów, wykładowców, którzy w internecie pozwalają sobie na tak żenujący poziom uwag i komentarzy... Takie rzeczy mogą pojawiać się w rozmowie dwóch nastolatków, ale nie ludzi dorosłych.