"Super Express": - Ogłosił pan projekt ustawy o nauce i szkolnictwie wyższym. I projekt ten został skrytykowany przez pana wicemarszałka Ryszarda Terleckiego i rzecznik partii, poseł Beatę Mazurek. Przygotował pan ustawę wbrew własnemu obozowi politycznemu?
Jarosław Gowin: - Doszło do nieporozumienia. Pan marszałek Terlecki nie wiedział, że w ubiegłym tygodniu widziałem się z posłami i senatorami z sejmowej Komisji Edukacji. Wydawało mi się też, że skoro zorganizowałem dziesiątki spotkań, konferencji, paneli, to ludzie w naszym środowisku wiedzą, jakie są główne założenia reformy. Na przyszłość będziemy się lepiej komunikować.
- Właśnie - jeśli chodzi o komunikację: publiczna TVP poświęciła reformie raptem 30 sekund. Więcej o ustawie mogliśmy dowiedzieć się z mediów komercyjnych. Co się stało?
- Nauka i szkolnictwo wyższe - mówię to z dużym smutkiem - nie są istotnym obiektem zainteresowania mediów. Media komercyjne poświęciły mojemu projektowi dużo uwagi dzięki wypowiedzi pana marszałka Terleckiego, wietrząc tu jakąś sensację, podział w obozie rządzącym. Do żadnego podziału nie dojdzie, jestem przekonany, że cała koalicja poprze mój projekt.
- To przejdźmy do samego projektu. Kilka dni temu na naszych łamach profesor Rafał Chwedoruk krytycznie odniósł się do zmniejszenia liczby uczelni wyższych w mniejszych miejscowościach. Mówił, że to błąd, ale też uderzenie w elektorat Prawa i Sprawiedliwości?
- Najwyraźniej pan profesor Chwedoruk odniósł się do projektu, nie znając dokładnie zapisów ustawy. Nie mamy w planach likwidacji uczelni regionalnych. Co więcej, projekt stwarza możliwości rozwoju tego typu instytucji. Nasz rząd kieruje się zasadą zrównoważonego rozwoju, stąd też będę zabiegał o to, żeby rozwijały się najbardziej znane uczelnie, takie jak UJ czy UW. Ale też ważne będzie dla mnie wsparcie dla wyższych szkół zawodowych i technicznych oraz uniwersytetów regionalnych. Zresztą Narodowy Kongres Nauki pokazał, że zdecydowana większość spośród trzech tysięcy przedstawicieli nauki, którzy przyjechali do Krakowa, projekt przygotowanych przez nas zmian popiera.
- Pojawiły się też argumenty przeciwne łączeniu nauki z biznesem, co wasz projekt zakłada.
- Oczywiście bardzo ważny jest rozwój nauk humanistycznych, na tym opiera się nasza tożsamość. W ten sposób tworzą się więzi społeczne, kapitał zaufania. Jednak nie możemy zapominać o tych dziedzinach nauki, które są ważne z punktu widzenia rozwoju gospodarczego. Nakłady na naukę i szkolnictwo wyższe w Polsce to ponad dwadzieścia miliardów złotych rocznie. To są pieniądze wszystkich obywateli. Oni mają prawo oczekiwać od świata akademickiego, że te pieniądze jakoś się zwrócą. Planem naszego rządu jest strategia odpowiedzialnego rozwoju, czyli pchnięcie polskiej gospodarki na tory innowacyjności. Plan premiera Morawieckiego nie uda się bez oparcia na pracy polskich naukowców. Zbudowanie pomostu między nauką a gospodarką trwa od początku naszego rządu, czego przykładem jest ustawa o innowacyjności. A już wkrótce w Sejmie pojawi się projekt kolejnej ustawy, zakładającej, że przedsiębiorca będzie mógł odpisać od podatku pieniądze wydane na wsparcie nauki. W tym względzie będziemy w światowej czołówce.
- Celem ustawy ma być to, żeby polskie uczelnie nie były "w ogonie" Europy. Pan mówi, że nie będzie likwidacji uczelni w mniejszych ośrodkach. To w jaki sposób chcecie poprawić ten poziom?
- Uczelnie prywatne, w których z poziomem bywał problem, są w ostatnich latach likwidowane i wynika to nie z działań rządu, ale logiki rynku. Jako minister nauki i szkolnictwa wyższego zrobię wszystko, by ocalić regionalne wyższe szkoły publiczne. Trzeba im jednak stawiać jak najwyższe wymagania. Mamy zbyt zdolne pokolenie młodzieży, by kształcić je byle jak. Potrzebujemy uczelni takich jak UJ, UW, które będą rywalizowały z najlepszymi uczelniami w Europie. Ale potrzebujemy też dobrych uczelni zawodowych. Podkreślam - dobrych, czyli kształcących na bardzo wysokim poziomie. Dodam, że ustawa wzmacnia też rolę dydaktyki, tytuły profesora uczelni będą mogły też otrzymywać osoby bez habilitacji, będące po prostu wybitnymi wykładowcami.
- Na początku lat 90. stawiano na upowszechnienie wyższego wykształcenia. Powstało wiele uniwersytetów w mniejszych miejscowościach. Czy z perspektywy czasu nie odbiera pan tego jako błędu? Nie należy ich liczby zmniejszyć?
- Podzielam opinię, że masowość kształcenia na poziomie wyższym jest wielkim atutem polskiego społeczeństwa. Musimy jednak zdawać sobie sprawę ze skutków ubocznych. Konkretnie - obniżenia poziomu kształcenia. Dziś na uczelniach wyższych jest miejsce dla wszystkich maturzystów. Tym bardziej musimy iść w kierunku poprawy jakości ich kształcenia. A także lepszego dostosowania ich do rynku pracy. Nie uważam za błąd tworzenia regionalnych uniwersytetów - odgrywają one ważną rolę kulturotwórczą w swoich lokalnych społecznościach. Trzeba jednak pamiętać, że wszędzie na świecie uczelnie różnią się co do misji. Są uczelnie badawcze, dydaktyczne, jedno i drugie jest cenne.
- Są głosy, że spory wokół reformy szkolnictwa wyższego są pokłosiem awantury wokół reformy sądów. Kilka dni temu w sieci pojawił się komentarz pani Krystyny Pawłowicz, która stwierdziła, że ma już dość ustaw panów Gowinów, Królikowskich, Dudów. Czy nie oznacza to jednak pęknięcia w obozie "dobrej zmiany"?
- Różnice istnieją nawet w obrębie jednej partii, a tym bardziej w koalicji trzech ugrupowań, jaką jest Obóz Zjednoczonej Prawicy. Pluralizm jest jednak rzeczą pożądaną. I chcę Czytelników "Super Expressu" w zależności od ich sympatii uspokoić bądź zmartwić: koalicja rządowa trzyma się mocno.
Zobacz także: Przemysław Harczuk komentuje: Panie pośle, dziękuję! Pan da te pieniądze!
Przeczytaj również: Adwokat Jerzy Kwaśniewski: Norwegia systemowo łamie prawo
Polecamy ponadto: Łukasz Warzecha: Pomroczność jasna pani sędzi