Oto nowa odsłona bezwstydu, którą próbuje nam zafundować nie kto inny, tylko konserwatywny rzekomo minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Jego pokrętne rozumowanie musi wzbudzać jednocześnie niedowierzanie i oburzenie. Otóż na politykach sprawujących ważne funkcje spoczywa obowiązek regularnego informowania o stanie majątku. Ma to zapobiegać korupcji. Kto chce zostać politykiem, ten musi zaakceptować to, że każdy obywatel będzie mógł mu grzebać w majątku i sprawdzać (mniej lub bardziej umiejętnie), czy nie wzbogacił się w nieuczciwy sposób, wykorzystując stanowisko. Żeby politycy w swoich oświadczeniach nas nie okłamywali, przepis zakłada teoretycznie nawet karę więzienia dla tych, którzy oszukują w zeznaniach. I tu na scenę wkroczył minister sprawiedliwości Jarosław Gowin. Chce znieść kary dla polityków za niezgodne z prawdą informowanie o majątkach. Jak to uzasadnia? Nadzwyczaj pokrętnie: karę trzeba znieść, ponieważ mimo naruszeń nie jest stosowana albo jest stosowana bardzo rzadko. Nie, panie ministrze, kary nie trzeba z tego powodu znieść, z tego powodu trzeba ją zacząć stosować! Ostatnio prokuratura, umarzając śledztwo w sprawie oświadczenia majątkowego byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego, uzasadniła to kuriozalnie: "Drzewiecki mógł nie wiedzieć o wszystkich podmiotach majątku należących m.in. do małżonki". Taaaak, pomysłowych mamy prokuratorów. Karierę ostatnio robiło określenie rzekomego pełzającego puczu, który w obliczu innego pełzacza zupełnie jest niegroźny. Myślę o pełzającym bezwstydzie.
Sławomir Jastrzębowski: Gowin i pełzający bezwstyd
2012-05-04
4:20
Żyjemy w kraju pełzającego bezwstydu. Tu, nad Wisłą, rządzący politycy naprawdę mogą zrobić wszystko i mogą to zrobić bezkarnie. Do tej pory sztandarem bezwstydu wydawało się uczynienie ze sportowej ignorantki Joanny Muchy ministra sportu, ale elita się rozwija.