Ofiara musiała paść
Premier Donald Tusk nawet nie odbył osobistej rozmowy z Waldemarem Sługockim. Wystarczyły tłumaczenia, które otarły do niego za pośrednictwem mediów. - Być może dla premiera było to tak wizerunkowo ważne, że ta ofiara musiała paść. Jeżeli ja jestem tą ofiarą, to okej – mówił w Polsat News pogodzony ze swoim losem były wiceminister. Tyle pokory nie musi mieć w sobie Roman Giertych. Polityk został jedynie zawieszony w prawach członka i wiceprzewodniczącego klubu KO. - Giertych zakpił z Tuska, bo to on w pewnym sensie za niego poręczył – mówi nam posłanka tej formacji prosząc o zachowanie anonimowości. Z kolei Monika Rosa (38 l.) nie ma wątpliwości, że zawieszenie to tak naprawdę minimalna kara, która mogła spotkać byłego ministra edukacji. - Jak się startuje z list, które mają konkretny program, to trzeba się tym poglądom podporządkować. Oszukał wyborców, którzy usłyszeli jasną deklarację odnośnie zgody na program i tego, ze nie będzie głosował przeciwko dyscyplinie – mocno wypowiada się posłanka.
Tusk chce pokazać, że jest bezwzględny
Można w ogóle odnieść wrażenie, że atmosfera w Koalicji Obywatelskiej po bezwzględnym i dla wielu posłów niezrozumiałym ruchu premiera wobec Sługockiego, nie jest najlepsza. - Nadrzędna jest skuteczność, a nie jakaś atmosfera. Tusk prezentuje model przywódcy, który może zrobić wszystko. Bezwzględny lider ma bat na swoich polityków i nie waha się go użyć – mówi dr Sergiusz Trzeciak (48 l.). Ekspert dodaje, że Giertych jest ciągle premierowi potrzebny. - Ma ewidentnie specjalny sposób traktowania. Są równi i równiejsi, on należy do tych drugich – uważa politolog.