Podobno Jarosław Kaczyński (66 l.) zaproponował Jackowi Kurskiemu start z list PiS do Senatu w okręgu podwarszawskim. - Z dobrego źródła w PiS dowiedziałem się, że w moim okręgu wyborczym chcą wystawić Jacka Kurskiego, ale on się trochę boi. Dali mu szansę startu, ale wybrali trudny teren - poinformował na Facebooku Giertych. I wygląda na to, że mecenas jest tym faktem lekko zaniepokojony.
Dlaczego? Bo szykuje się ostra rywalizacja politycznych tuzów. Wszyscy trzej kandydaci w 2005 roku zasiadali w parlamencie dzięki znakomitym wynikom osiągniętym w wyborach. Roman Giertych wywalczył mandat posła, uzyskując 35 tysięcy 812 głosów. Robert Smoktunowicz wywalczył fotel senatora, zdobywając 136 tysięcy i 33 głosy. A na Jacka Kurskiego na Pomorzu zagłosowało 22 tysiące 446 osób.
Teraz mecenas Giertych robi dobrą minę do złej gry i próbuje wbijać Kurskiemu szpilę. "Myślę, że nie powinieneś się boczyć na prezesa i przyjąć misję. To jest jedyny sposób, aby być pewnym, że razem nie znajdziemy się parlamencie" - pisze Giertych.
Co na to Kurski? - To kompletna bzdura. Decyzja nie zapadła. Wszystko jest w rękach pana prezesa. Nie wolno mi na ten temat rozmawiać - stwierdza dyplomatycznie.