"Super Express": - Wczoraj obchodzona była 70. rocznica zdobycia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz. Jak to możliwe, że w narodzie o tak bogatej kulturze i historii narodziła się tak zbrodnicza ideologia, tak potworny aparat zbrodni?
Wojciech Roszkowski: - Genezy Holocaustu szukać należy w dziele Hitlera "Mein Kampf". Żydzi, a w dalszej kolejności Słowianie (w tym Polacy) uznani w nim zostali za ludzi drugiej kategorii.
- A jaka była geneza powstania obozu w Auschwitz?
- Budowa obozu ruszyła w 1940 roku. W styczniu 1942 roku na konferencji w Wansee przyjęty został program tzw. ostatecznego rozwiązania. Od tego czasu Niemcy zaczęli do obozu zwozić jeńców. Ludzie ci byli potem mordowani w komorach gazowych, trafiali do krematoriów.
- Szczególnie wstrząsające, że do tak potwornych zbrodni doszło nie w epoce kamienia łupanego czy starożytności, ale w wieku XX, w erze wielkiego rozwoju cywilizacyjnego.
- Masowe eksterminacje miały już miejsce w dalekiej przeszłości. Jednak nigdy na taką skalę i przy pomocy tak zbrodniczej ideologii. No, jeśli nie wspomnieć o zbrodniach komunistycznych, które chronologicznie zaczęły się trochę wcześniej.
- Jaka była liczba osób, które przeszły przez Auschwitz, ilu ludzi zginęło?
- Liczby te są na przestrzeni lat korygowane. Zaraz po wojnie szacowano, że przez Auschwitz przeszło ponad 4 miliony więźniów. Dzisiaj jest mowa o milionie - do półtora miliona. Co, rzecz jasna, w żaden sposób nie zmienia faktu, że liczba ta jest straszna.
- W obozie ginęli ludzie narodowości żydowskiej, ale nie tylko. Jaka była struktura narodowościowa w obozie?
- Oczywiście byli tam nie tylko Żydzi. Osoby narodowości żydowskiej często w ogóle nie były rejestrowane, ale od razu przeznaczane do komór gazowych. Stąd też dokładna liczba ofiar jest nieznana. Przyjmuje się, że zdecydowana większość ofiar była Żydami, głównie z Polski, ale także z Francji, Holandii, Słowacji, innych państw.
- W czasie wojny powstały o tym raporty rotmistrza Witolda Pileckiego czy Jana Karskiego. Dlaczego Zachód, a nawet zachodnie środowiska żydowskie nie dały wiary wstrząsającym doniesieniom o zagładzie milionów ludzi?
- Dziś na Zachodzie częściej mówi się o polskiej odpowiedzialności za Holocaust, co samo w sobie jest skandalem, natomiast rzadko mówi się o informacjach, które polskie podziemie przekazywało na Zachód i o reakcji zarówno administracji amerykańskiej, jak i amerykańskich Żydów, którzy nie wierzyli albo nie chcieli wierzyć.
- Na razie to my mamy problem. Z polityką historyczną. Jak walczyć ze stereotypem polskich obozów i naszej współodpowiedzialności za hitlerowskie zbrodnie?
- To jest rzecz, z którą Polska, niestety, nie potrafi sobie poradzić. Myślę, że władze państwowe powinny opracować jakiś program działania w tej kwestii. Np. formę automatycznego skarżenia mediów powielających krzywdzące Polaków stereotypy. Można nawet przeznaczyć środki finansowe na ten cel. Myślę, że kwoty z odszkodowań w pełni by wydane kwoty pokryły.
Zobacz: Dziś mija 70. rocznica wyzwolenia obozu Auschwitz. Uroczystości w całej Polsce
- Warto też chyba nagłaśniać postawy Polaków, którzy nieśli pomoc Żydom?
- Tak. Tu też zrobiono stosunkowo niewiele. Stopniowo nazwiska rodziny Ulmów czy Ireny Sendlerowej wchodzą do społecznej świadomości. O ludziach tych z pewnością musimy pamiętać.
- Wśród osób, o których powinniśmy pamiętać, bez wątpienia jest postać rotmistrza Witolda Pileckiego. Jak ocenia pan fakt, że rodzina dobrowolnego więźnia Auschwitz, dzięki któremu świat dowiedział się o Holocauście, nie została zaproszona na obchody 70. rocznicy zdobycia obozu?
- Zaproszenia nie dostał też były ambasador Izraela w Polsce, Szewach Weiss. Najlepiej świadczy to o tym, jak nasza administracja państwowa działa.
- Po wojnie podjęto akcję demokratyzacji, demilitaryzacji, denazyfikacji Niemiec. Ta ostatnia miała służyć rozliczeniu hitlerowskich zbrodniarzy. Czy oprawcy z Auschwitz zostali osądzeni i ukarani za swoje zbrodnie?
- Ukaranych zostało zaledwie poniżej jednego procenta zbrodniarzy.
- A dlaczego tak się stało?
- Po pierwsze, ówczesne badania opinii pokazują, że pod koniec lat 40. większość Niemców uważała, że odpowiedzialność hitlerowskich Niemiec za wojnę nie jest wcale większa od innych państw. Po drugie - rządy krajów zachodnich nie chciały mocno naciskać na Niemcy, obawiając się, że nacisk spowoduje wzrost sympatii komunistycznych i prosowieckich w społeczeństwie niemieckim.
- Mówimy o Republice Federalnej Niemiec. Jak sytuacja wyglądała w komunistycznej NRD?
- NRD było państwem specyficznym. Część nazistów wymordowana została w sowieckich łagrach. Wielu jednak weszło do aparatu komunistycznego. Ludzie ci oczywiście nie byli sądzeni. Odbyło się kilka pokazowych procesów. Sowieci sami mieli wiele na sumieniu, więc nie uważali za stosowne nazistów karać. Woleli wykorzystać ich dla potrzeb nowej władzy.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail