"Super Express": - Walczy pani w Sejmie z gender. Ale co to właściwie jest to gender, że tak z nim pani walczy?
Beata Kempa: - Dobre pytanie. Definicja gender jest tak rozległa i tak nieostra, że można się w tym pogubić - i właśnie o to chodzi jej wyznawcom. Dlatego trzeba sięgnąć do korzeni. Jako pierwszy zaczął się tym zajmować biolog Alfred Dinsey, a podwaliny pod definicję dał John Money, który dokonał eksperymentu na her-
mafrodytach. Zachęcał, abyśmy poszukując swojej tożsamości, swojej osobowości, oddzielili naszą płeć biologiczną od tzw. płci społeczno-kulturowej. Lub inaczej: stwierdził, że owa płeć społeczno-kulturowa jest ważniejsza niż biologiczna.
- I pani uważa, że tych dwóch płci rozdzielać nie wolno...
- No oczywiście! Dlatego, że jest to niezgodne z prawami natury, z prawami ludzkiego organizmu. Biolodzy czy genetycy bez trudu obalają tę podstawową tezę gender.
- Naukowcy bardzo różnie wypowiadają się w kwestii gender.
- Nie mylmy ideologów z naukowcami. Ci pierwsi bardzo się boją merytorycznych dyskusji ze środowiskiem naukowym.
- Ks. Dariusz Oko mówi, że gender to duchowe AIDS i jest gorsze od marksizmu...
- Bo to rzeczywiście jest taka ideologia jak marksizm, jak leninizm, jak nazizm. Te ideologie kończyły się totalitaryzmem. Każda ideologia, która prowadzi do totalitaryzmu jest szkodliwa. Do totalitaryzmu, nihilizmu albo cywilizacji śmierci - jak to mówił Jan Paweł II.
- Genderyzm do tego prowadzi?
- Tak. Jeżeli spojrzymy na kolejne odsłony tej ideologii, to wyraźnie to widać. O ile o możliwości zmiany płci w wyniku przemyśleń ze swojego życia mogą dywagować osoby dorosłe - i nam nic do tego - to walczyć trzeba z wprowadzaniem zabaw, które ja nazywam eksperymentami, dla dzieci w okresie od narodzin do wieku czterech lat w celu poszukiwania przez nie swojej płci.
- Niektórzy mówią, że gdyby nie gender, to nie byłaby pani posłanką...
- Zostałam posłanką nie dzięki gender, lecz dzięki temu, że się na to zdecydowałam i dzięki temu, że pozwolił mi na to mój ukochany małżonek oraz, oczywiście, dzięki wyborcom - i dlatego mogę się realizować.
- Czyli zgodę musiał wyrazić małżonek...
- Tak, ponieważ mamy rodzinę i jestem szczęśliwą mamą.
- A gdyby nie pozwolił?
- Gdyby powiedział, że nie dam rady, gdyby powiedział, że to by zaburzało nasze rodzinne życie - to musiałabym się liczyć z jego zdaniem.
- Czuje się pani przez małżonka krótko trzymana?
- Absolutnie nie. Traktujemy siebie nawzajem bardzo po partnersku. Właśnie taki model rodziny prezentujemy. Ale np. gdyby dzisiaj powiedział: słuchaj, może warto, żebyś zrezygnowała z polityki; to bym zrezygnowała. Dlatego, że go kocham. Gender to jest ideologia dorobiona do czegoś, co już dawno istnieje.
- A dlaczego pani nie lubi Anny Grodzkiej? Dlatego, że zmieniła płeć?
- Czy powiedziałam, że jej nie lubię? Jestem chrześcijanką i nigdy nikogo nie potępiam. No, chyba że popełnia poważne przestępstwa.
- Ale w swoim zespole parlamentarnym pani jej nie chce.
- Przecież była na jego posiedzeniu. Nie wyrzuciłam jej za drzwi. Tylko, że ja nie lubię obłudy i kłamstwa.
- Czyli Anna Grodzka jest obłudna?
- Chwileczkę, członkowie zespołu "Stop gender" przyjęli deklarację ideową, że są przeciwnikami małżeństw homoseksualnych, że są przeciwnikami adopcji dzieci przez takie pary, że będą wspierać politykę prorodzinną, że są przeciwko ustawie o uzgodnieniu płci - a przecież to jest sztandarowa ustawa Anny Grodzkiej. Czyli ona przeczy sobie. Tak naprawdę to ja dbam o jej przyszłość. Bo jako członek naszego zespołu byłaby mało wiarygodna dla swojego elektoratu.
- Jarosław Gowin powiedział, że awantura o gender to jest temat zastępczy.
- Powiedział tak, ponieważ nie ma pomysłu na swoją formację oraz dlatego, że - mimo wszystko - jest skrajnym liberałem. Konserwatystą stał się dopiero wtedy, kiedy pomyślał o swoim własnym projekcie, co miało miejsce, gdy się pokłócił ze swoim szefem.
- Czyli on też jest obłudny?
- Jest liberałem, a udaje konserwatystę.
- A co pani na to, że Solidarna Polska nie będzie wspólnie z Polską Razem, bo Gowin was nie chce?
- To nie Gowin nas nie chce. Jego partia powstała później od naszej.
- Czyli to wy go nie chcecie?
- Nie, on po prostu robi poważny błąd. Nie ma struktur, on jest sto lat za nami. Myślałam, że jest bardziej wytrawnym politykiem.
- Ale w sondażach jesteście blisko.
- Była taka jedna partia, która miała w sondażach 0,2 proc. na trzy miesiące przed wyborami i weszła do parlamentu. Zostawmy sondaże, róbmy swoje. Wracając do Gowina, to chcę powiedzieć, że gdyby prawica poszła po rozum do głowy, to mogłaby tak pogonić Tuska, że wyskoczyłby z butów.
- Na razie nie pogoniliście nawet Arłukowicza. Klęska.
- Jak klęska? Platforma Obywatelska, będąc w opozycji, wystawiła w ciągu jednego dnia 19 wniosków o wotum nieufności i też to przegrała. To jest arytmetyka sejmowa.
- Poseł Szeliga, który spotykał się z prostytutką, kiedy jego żona byłą w ciąży, jest gender?
- Gender nie ma tu nic do rzeczy. To kwestia wychowania i moralności, ale nie wnikam w to.
- Ale zawiesiliście go.
- Tak, na jego wniosek.
- Spotykał się na pewno...
- Jako prawnik wiem, że oskarżeni mają się prawo bronić, a nawet mówić nieprawdę. Muszę też powiedzieć, że w momencie kiedy zostanie zakończone postępowanie i będzie wyrok, będziemy decydować co dalej. Jestem w tej sprawie legalistką, aczkolwiek uważam, że politycy powinni być jak żony Cezara - poza wszelkim podejrzeniem.
- Piotr Gadzinowski, były poseł SLD, powiedział nam kiedyś, że generalnie można chodzić do takich przybytków, ale trzeba płacić.
- To jest zdanie pana Gadzinowskiego.
- Pani uważa, że nie trzeba płacić?
- Abstrahując już od posła Szeligi, znamy też przypadki posła na Sejm, którzy mając kilkoro dzieci i żonę w ciąży, ląduje gdzieś na chodniku pod pubem, a potem tłumaczy się, że opijał kolejnego potomka. Potępiam takie zachowania, powoływanie się bowiem na żonę i dzieci, kiedy robi się takie rzeczy, jest po prostu niewłaściwe.