Gen. Waldemar Skrzypczak: Zawsze będę czuł się dowódcą

2011-09-02 18:19

Więcej zrobię dla armii "na spocznij" niż na baczność w mundurze - mówi gen. Skrzypczak, nowy doradca MON.

"Super Express": - Kilka miesięcy temu nikt by nie uwierzył, że naczelny krytyk stanu polskiej armii będzie doradzał szefowi MON. Co się stało?

Gen. Waldemar Skrzypczak: - Punktem zwrotnym była dymisja ministra Klicha. Mówił, że czas Skrzypczaka się skończył, a jego zastępca pytał, co ja mogę wiedzieć o armii, skoro mnie tam nie ma. Nikt nie proponował współpracy.

- Wahał się pan trochę, gdy ta propozycja padła?

- Wcześniej było kilka spotkań. Przedstawiliśmy sobie oczekiwania i zamiary. Dochodziliśmy do porozumienia, choć na początku nie spodziewałem się, że skończy się to decyzją o współpracy.

- Czym przekonał pana do siebie nowy minister?

- Wolą walki i zmian. Szybko wdraża się w tematy armii i muszę powiedzieć, że ma już sporą wiedzę. Mimo to bez pomocy ludzi, którzy "siedzą" w sprawach armii - tak jak ja - będzie mu ciężko.

- A jeśli za dwa miesiące będzie już zupełnie inny rząd. Pan może nawet nie zdąży się rozpakować.

- Dwa miesiące to dużo i mało. Myślę, że uda się uruchomić kilka spraw wymagających szybkiej decyzji i zarysować kierunek zmian w armii.

- Nie pomyślał pan, że dla PO jest pan tylko kolejnym transferem?

- Liczyłem się z tym. Ale sprawa armii jest najważniejsza i niecierpiąca zwłoki. Trzeba wykorzystać nawet sekundy! Nie wiążę naprawy armii z żadną partią.

- Ma pan jakieś tajne informacje, że minister Siemoniak pozostanie w MON po wyborach?

- W ogóle nie interesuje mnie polityka. Dla mojej kochanej armii jestem gotów paktować z samym diabłem.

- No, wreszcie nazywa pan rzeczy po imieniu!

- Proszę tego diabła z nikim nie utożsamiać. Nie idę do MON z sympatii politycznych ani dla pieniędzy...

- A ile będzie pan zarabiał?

- Niewiele, ale wystarczająco.

- Nie pytam co do przecinka...

- W przedziale między 3 a 5 tys. zł.

- W czym pan będzie doradzał?

- Chodzi głównie o reorganizację struktur dowodzenia oraz modernizację techniczną w celu osiągnięcia zdolności bojowej. Moja wiedza i doświadczenie wynikają z wielu lat praktyki na co dzień.

- Nie będzie panu brakowało tego sprawdzania się w boju?

- Nie wchodzi się drugi raz do tej samej rzeki. Kiedyś uznałem, że jestem złym żołnierzem w mundurze i nie zmieniłem zdania. Więcej zrobię dla armii "na spocznij" niż na baczność w mundurze.

- Choć ma pan bardziej temperament wojskowego niż eksperta.

- To prawda. Czuję się dowódcą i będę się nim czuł do końca moich dni. Takim się już urodziłem.

- Czyli mamy dwóch dowódców MON. Wietrzę jakiś konflikt...

- Jako żołnierz będę lojalny. Powiedziałem sobie: "Dość już Skrzypczak tego szefowania. Pomóż tej armii jak możesz". Zachowam jednak własne zdanie.

- Oprócz Klicha krytykował pan też wojskowy "beton", którym się otaczał. On już panu nie przeszkadza?

- Przeszkadza. Armia wymaga wymiany pokoleniowej. Mnóstwo ludzi myśli po staremu. Chętnie reformują wszystko z wyjątkiem siebie. Reformy polegały na wycinaniu jednostek bojowych, a struktury warszawskie mają się dobrze. Ten beton to urzędnicy.

- Po odejściu z armii napisał pan dla "SE", że chce się teraz zająć córeczką. A jednak dał się pan skusić...

- Nie dałem i nie dam się skusić armii. Idę do MON. A ojcem to jestem chyba najszczęśliwszym na świecie.

Gen. Waldemar Skrzypczak

Były dowódca wojsk lądowych