Gen. Roman Polko - specjalista ds. wojskowych. Urodził się w Tychach

i

Autor: Cezary Pecold

Gen. Roman Polko: Pokaz samodzielności Trumpa

2017-04-10 4:00

- Niestety Rosjanie również brali udział w ludobójstwie, które miało miejsce w Aleppo - wypowiada się generał Roman Polko w rozmowie z "Super Expressem".

"Super Express": - Donald Trump, nie oglądając się na nikogo, zaatakował Syrię. Amerykańska administracja zapewnia, że była to jednorazowa operacja odwetowa za użycie przez Asada broni chemicznej. Czy takie jednorazowe akcje są w stanie cokolwiek zmienić w tym konflikcie, czy tylko potęgują chaos?

Gen. Roman Polko: - To uderzenie nie sparaliżuje reżimu Asada, nie sparaliżuje nawet tego lotniska, które zbombardowano. Lecz mimo to Trump osiągnął kilka celów - pokazał, że w przeciwieństwie do Obamy nowy prezydent Stanów Zjednoczonych nie zastanawia się miesiącami nad interwencją w Syrii, lecz jest w stanie natychmiast zareagować. Ta demonstracja siły zaskoczyła też Rosję - Putin myślał, że Trumpa, jako prezydenta dopiero wchodzącego w politykę, będzie mógł łatwo ogrywać na wszystkich frontach. Tymczasem okazuje się, że Trump jest samodzielnym prezydentem. Ten atak bardzo mocno uruchomił też rosyjskich propagandzistów.

- Gdzie pan dostrzega ich działania?

- Pracę rosyjskich trolli widać w cyberprzestrzeni, szerzą propagandę choćby w mediach społecznościowych, w których pojawiają się wątpliwości w rodzaju: "skąd możemy wiedzieć, że ta broń chemiczna była w posiadaniu Asada?". Otóż nawet sami Rosjanie już wcześniej deklarowali Obamie, że zlikwidują arsenał broni chemicznej Asada, poniekąd przyznając w ten sposób, że ta broń była użyta w trwającym w Syrii konflikcie. I teraz, gdy po raz kolejny zaatakowano tym rodzajem broni, dziwnym trafem wszyscy się jej wypierają, mówiąc, że nie mają z nią nic wspólnego. A z tego, co wiemy, ani tzw. Państwo Islamskie, ani rebelianci syryjscy nie dysponują tego typu arsenałem.

- Skoro już pan zahaczył o Putina - Rosjanie są wyraźnie niezadowoleni z posunięcia Trumpa. Wojna w Syrii to też siłowanie się mocarstw. Jakimi kartami w tej rozgrywce dysponuje prezydent Rosji? Co on realnie może zrobić w tej sytuacji?

- Rosjanie są zdecydowanie niezadowoleni z powodu amerykańskiego ataku. Samo wejście Rosji do Syrii i wspieranie reżimu Asada miało na celu pokazanie swojej mocarstwowości, tego, że bez Rosji nie da się zażegnać konfliktu w tamtym regionie. Sprzedawano też narrację, że Rosja skutecznie walczy tam z Państwem Islamskim, podczas gdy dla Rosji był to cel drugorzędny. Celem numer jeden było wspieranie Al-Asada i walka z rebeliantami po to, żeby dyktować swoje warunki w tamtym regionie świata. Teraz w odpowiedzi na ruch Amerykanów Rosja tak naprawdę nie jest w stanie wiele zrobić. Będzie robiła to, co dotychczas robiła po cichu, lecz teraz to rozgłosi.

- Czyli co?

- Będzie dozbrajać reżim Asada i wspierać go w jego działaniach. Przecież niestety Rosjanie również brali udział w ludobójstwie, które miało miejsce w Aleppo, bombardując te tereny. Natomiast na większą skalę Rosja nie może zbyt wiele zdziałać, co można zaobserwować choćby na Bałtyku, na który wysłano muzealne, zabytkowe okręty atomowe. Pokazuje to, że w sile Rosji jest więcej propagandy niż możliwości posługiwania się nowoczesnym sprzętem i rzeczywistej zdolności bojowej. Armia rosyjska mimo częściowej modernizacji wciąż jednak zdecydowanie ustępuje armiom państw NATO pod względem technologicznym.