"Super Express": - Doczekaliśmy się polskiego Breivika?
Gen. Roman Polko: - Na to wygląda. Na szczęście polski Breivik nie zdążył przejść do czynów. To, że jego zamiary zostały w porę udaremnione przez ABW i prokuraturę, jest sporym sukcesem. Ale jedna rzecz mi się w tym nie podoba...
- To znaczy?
- Breivik poprzez częstotliwość istnienia w mediach znajdował naśladowców. Eksponując człowieka zatrzymanego w Polsce - naprowadzając na jego dane osobowe, streszczając jego pobudki ideologiczne - możemy doprowadzić do tego, że i on znajdzie naśladowców. Przy czym prokuratura pokazuje to na takim etapie, gdy sprawa nie jest wyjaśniona do końca. Dobrze by było, gdyby przysłużyła się edukacji obywateli w zakresie bezpieczeństwa. Natomiast jeśli ma być wykorzystywana przez służby i prokuraturę jako wydarzenie sprzyjające walce o profity dla siebie lub pokazywaniu swojej ważności - a przecież na konferencji prasowej padały nazwiska, kogo trzeba wyróżnić - nie ma to sensu.
- A może sukces służb polega na tym, że... znalazły sobie Herostratesa, którego uzbroiły, poklepywały po plecach, że dobrze kombinuje i w odpowiednim momencie zatrzymały go?
- ABW i prokuratura szukały sukcesu, ale nie wierzę w teorię, którą pan przedstawił. Nie była to akcja w stylu Jamesa Bonda, Polski nie zaatakowali terroryści z Al-Kaidy - mieliśmy do czynienia z rutynową działalnością służb, które w ciszy obezwładniły niebezpiecznego szaleńca. Dobrze wykonały swoją robotę, do czego powinniśmy być przyzwyczajeni - nie doszukujmy się sensacji.
Gen. Roman Polko
Były wiceszef BBN