Gen. Marian Zacharski: Wywiad wojskowy przywłaszczał moje osiągnięcia

i

Autor: Tomasz Radzik

Gen. Marian Zacharski: Wywiad wojskowy przywłaszczał moje osiągnięcia

2013-10-19 4:00

Wrzuciłem na luz, pasjonuję się międzywojniem - mówi superszpieg PRL.

"Super Express": - Pierwszy raz od 18 lat przyjechał pan do Polski. Jak wrażenia? Podobno rośniemy w siłę, a ludziom żyje się dostatniej...

Gen. Marian Zacharski: - Na razie to kilkanaście godzin. Widziałem fragment Poznania, czytelników i dziennikarzy. Mogę się jednak pozytywnie wypowiedzieć o tym, że wreszcie można przejechać z Berlina autostradą do Warszawy.

- Na co dzień obserwuje pan jednak coś więcej niż autostradę...

- Sporadycznie. Kilka lat temu miałem dekoder polskiej telewizji, często oglądałem. Doszedłem jednak do wniosku, że to uwłacza mojej inteligencji. Te kłótnie, wrzaski... Można się różnić w mniej histeryczny sposób. Wrzuciłem na luz i pasjonuję się międzywojniem.

- Panem interesują się jednak nadal. W tygodniku "Wprost" widziałem wywiad, w którym oceniano, że nie był pan odpowiednio przygotowany do pracy w USA,

a i sukcesy podważano...

- Zwrócono mi na to uwagę. Niejaki Severski wymądrza się na mój temat. Ten gość mnie bawi, bo nie ma o mojej sprawie pojęcia. Wypromował się na eksperta od służb i czuje, że musi dostarczać sensacji. O sobie mówi jednak niewiele.

- Taki image. Aura tajemniczości, służby...

- Podpytałem znajomych. Severski to facet z dawnych służb, a część z tych ludzi czuje wobec mnie zawiść. Na okładce swojej książki napisał, że pracował w "Wywiadzie i Dywersji". To dumnie brzmi, ale pominął jedno słowo. Ten wydział nazywał się "Wywiad i Dywersja Ideologiczna". I zajmował się zwalczaniem tak "niebezpiecznych" rzeczy, jak audycje Głosu Ameryki i Radia Wolna Europa. Posiedział też trochę w Szwecji, ale gdy zapyta pan o jego osiągnięcia, to będzie czysta kartka. Może nie chce zdradzić swojego nazwiska, gdyż rodzinnie jest powiązany z uczestniczką jednej z największych afer medialnych w III RP i tylko o tym ma realną wiedzę, od rodziny?

- Ostatnio wokół polskich służb wiele zamieszania. Pan pisze książki o służbach międzywojennych, ale podkreśla, że wtedy i dziś, obok ludzi zdolnych i patriotów, zawsze znajdą się karierowicze, nieudacznicy, zdrajcy...

- I dzieci wysoko postawionych osób. Nie mam kontaktu z obecnymi służbami tylko z przyjaciółmi z dawnych lat. Do czasu, w którym ja byłem w służbach, naprawdę wysoką jakość miał w Polsce wywiad cywilny. Zwłaszcza naukowo-techniczny. To były naprawdę duże osiągnięcia, potęga. Natomiast sekcja polityczna albo służby wojskowe...

- Jak WSI?

- Tak, wywiad wojskowy... Nie miałem nigdy o nich dobrego zdania. Przy jednej ze spraw, którą prowadziłem, oszukali mnie i straciłem do nich zaufanie. Później czytałem dokumenty i okazało się, że wywiad wojskowy przywłaszczał sobie np. moje osiągnięcia. Żenujące.

- W najnowszych książkach opisuje pan pracę wywiadu Polski międzywojennej. I wynika z nich, że zarówno służby, jak i politycy byli odbiciem jakości państwa, które miało wiele słabych punktów.

- Niestety tak. Polska międzywojenna to wiele naprawdę wspaniałych osiągnięć, fantastyczne rzeczy, ale też wiele wad. Wywiad II RP tak naprawdę był instytucją dość przeciętną. Z dwoma wielkimi sprawami: rotmistrzem Sosnowskim, którego pomimo olbrzymich zasług potraktowano w Polsce skandalicznie, oraz Enigmy.

- Którą też pan nieco odbrązawia...

- W tym sensie, że bez Francuzów i Niemca, który dla nich szpiegował, nigdy by się nie udała. Trzeba jednak podkreślić, że Francuzi, mając materiały, nie radzili sobie z nimi. I udało się dzięki geniuszowi Mariana Rejewskiego. Niestety, praca wielu była marnowana przez wyższy szczebel i polityków. Brak profesjonalizmu objawiający się np. w obraźliwości. W kontraście do wywiadu II RP postawiłbym np. międzywojenny wywiad czeski. Mocno niedoceniany, ale Niemcy uznawali go po latach za najbardziej niebezpieczny i skuteczny.

- Dlaczego Czesi byli tak niebezpieczni?

- Zapewne dlatego, że byli mali, na uboczu, więc Niemcy nie interesowali się nimi tak, jak np. Polską, Francją czy Rosją. Nie doceniali. Nie bez znaczenia był tu talent szefa wywiadu Frantiszka Moravca. Kiedy Niemcy wkroczyli do Czechosłowacji, nie zastali ani jednego ważnego dokumentu wywiadu, bo wszystkie albo spalono, albo wywieziono. A w Polsce? Buszowali w dokumentach, ile chcieli. To było coś więcej niż niekompetencja.

- To skąd to przekonanie o profesjonalizmie polskiej "dwójki"?

- W dużej mierze legenda budowana na emigracji przez tych, którzy przeżyli. W książce przytaczam dokumenty, do których dotarłem w archiwach niemieckich, żeby nikt nie mógł mi zarzucić, że konfabuluję. Niemcy wiedzieli o wielu akcjach, którymi służby II/RP się szczyciły. Nie tylko przejmując dokumenty w 1939 roku, ale na długo wcześniej. W Polsce tworzy się legendy np. wokół Jerzego Niezbrzyckiego...

- Oficera, który pełnił ważną rolę w polskim wywiadzie na Wschodzie.

- I oceniając jego działania, naprawdę skłaniam się ku opinii, że od 1926 roku mógł być nawet szpiegiem rosyjskim. Jego działalność była skandaliczna. Podobnie jak wielu polityków. Weźmy Józefa Becka, szefa MSZ. Niewątpliwie inteligentny człowiek, ale obrażalski, zakompleksiony... Obraził się na Francuzów. Co to znaczy, że się obraził?! Dla interesów kraju współpracuje się nawet z bandytą! Józef Piłsudski to była postać wielka, jestem jego wielkim zwolennikiem. Niestety, po jego śmierci...

- Następcy nie dorośli.

- To mało powiedziane. Nie lepiej było także z rządem na emigracji za generała Sikorskiego. Wojenna pożoga, wrzesień 1939, kraj przeżywa klęskę, a oni mają trzy podstawowe tematy: gdzie kto znajdzie fajną i wygodną posadę, czy żony już dotarły oraz gdzie tu po najlepszym kursie wymienić pieniądze. Spoza tych interesików nie widzą narodu.

- Wywiad międzywojnia to też barwne jednostki. Znany także z poprzedniej książki rotmistrz Sosnowski, za którym szalały kobiety, ale także np. hrabina Wielopolska, dla której głowę tracili mężczyźni.

- Sosnowski budził gigantyczną zawiść, przez co w końcu zginął. A hrabina to ciekawa postać, która jest mało znana, a jej historia niesamowita. Na podstawie archiwów niemieckich musiałem odkryć ją na nowo. Jedna z najpiękniejszych kobiet swoich czasów, która robiła to dla pieniędzy. Miała swoje potrzeby, a bogaty niegdyś mąż zdążył już przepuścić wszystko w kasynach. W Polsce było o niej kilka prasowych spekulacji i nic więcej.

- Wtedy i teraz najważniejsze były przy werbunku pieniądze, przyjaźnie, szantaż, seks?

- Najskuteczniejsze było połączenie naprawdę wybitnej postaci, jak np. Sosnowski, z pieniędzmi. Większość spraw udawała się jednak dzięki chęci zarobku, ubóstwu.

- Hm... Polska nie jest dziś krajem szczególnie bogatym.

- A to już pan powiedział.