Rozmowa zaczęła się od ogólnego tematu wojny w Ukrainie. Prowadząca pytała, czy ta wojna jest w stanie zakończyć się w ciągu kilku miesięcy. - Nie jesteśmy w stanie tego określić dzisiaj w sposób jednoznaczny dlatego, że w dalszym ciągu biorąc pod uwagę strategiczne fazy wojny kinetycznej Ukraina znajduje się w drugiej fazie strategicznej wojny obronnej - mówił generał, który pierwszy raz wizytował studio "Super Expressu".
- Co to znaczy? - dopytywała Kamila Biedrzycka.
- To znaczy, że w tej chwili armia Ukrainy mając przewagę taktyczną i inicjatywę operacyjną na kierunku chersońskim i na kierunku północnym w okolicy Charkowa i jednocześnie prowadzi uporczywą obronę w kierunku rosyjskiego uderzenia na Bachmut i dalej na Słowiańsk. To jest taki zamiar, by wyjść w tę przestrzeń i opanować obwód doniecki. Tę uporczywą obronę prowadzi, mając inicjatywę taktyczną i operacyjną na dwóch kierunkach, która póki co nie przeradza się w przejęcie inicjatywy strategicznej. I to jest ostatni trzeci etap wojny, czyli przejęcie inicjatywy strategicznej i przeprowadzenie strategicznego kontruderzenia w celu ostatecznego rozbicia zatrzymanej, osłabionej armii rosyjskiej i wyzwolenia terytoriów, która armia ta okupuje. To jest trzecia faza. Do tej fazy, żeby to nastąpiło, Ukraińska armia, niezależnie od tej inicjatywy operacyjnej i taktycznej tej przestrzeni na głębokość 100 km, bo taka to jest przestrzeń, powinna posiadać także inicjatywę i możliwości rażenia armii rosyjskiej na głębokość strategiczną. I w tej przestrzeni strategicznej Rosjanie mają zdecydowaną przewagę. I tu występuje strategiczna asymetria, która powoduje, że ta inicjatywa armii ukraińskiej w strefie taktyczno-operacyjnej jest zjadana przez tę przewagę, którą posiadają Rosjanie i są bezkarni - zwrócił uwagę oficer.
- Czego brakuje Ukrainie do tego, by mogła do tej strategicznej inicjatywy przechodzić? Czy to kwestia dostarczanego sprzętu, czy czegoś jeszcze? - pytała prowadząca.
- To jest bardzo istotne - zaczął generał. - To jest bardzo istotne, żeby ten sprzęt, który dzisiaj użytkuje Ukraina, by trafiał systematycznie, a nawet wyprzedzająco po to, żeby te działania w strefie operacyjno-taktycznej prowadzone były ciągle. One obecnie prowadzone są takimi skokami operacyjnymi, a te skoki wynikają z tego, że ta technika nie trafia do Ukrainy systematycznie, nie trafia w sposób ciągły. Jednocześnie armia ukraińska musi się przezbrajać, opanowywać tę technikę, zgrywać w strukturach pododdziałów, oddziałów, uzyskiwać zdolność do działania, wkomponować system dowodzenia, logistycznego zabezpieczenia. Musimy pamiętać, że w tej wojnie Ukraina ma pięć czy sześć systemów artyleryjskich zachodnich, więc jaki to jest problem logistyczny też - mówił oficer.
- Jakie jest według pana zagrożenie użycia broni jądrowej? Nie pytam o strategiczną, tylko taktyczną broń jądrową. Czy pana zdaniem rzeczywiście Putin się zdecyduje, czy to ostatni straszak? - zagaiła temat prowadząca.
- Dzisiaj musimy uspokajać atmosferę. Takiego zagrożenia nie ma dla Polski, dla krajów w Europie Środkowo-Wschodniej, będących w NATO. Takiego zagrożenia użycia broni jądrowej przeciwko tym krajom nie ma. Trzeba wiedzieć, że użycie takiej broni jądrowej nie dokonuje się przez wykonanie uderzenia naziemnego, a powietrznego. W ten sposób nie będzie tego skażenia promieniotwórczego w wyniku poderwania tego pyłu w wyniku uderzenia naziemnego. Rosjanie, jeśli zdecydują się na uderzenie, przeprowadzą uderzenie powietrzne. Ich zadanie jest takie, by ta siła żywa wyparowała w miejscu, w którym ta bomba uderzy. Putin tego nie zrobi, bo musiałby się przyznać, że jego działania te konwencjonalne nie odniosły rezultatu i stracił całkowicie możliwość działania w tej przestrzeni. Mówi to dlatego i pojawia się to w przestrzeni cały czas, żeby osłabiać społeczeństwa nie tylko ukraińskie, ale także państw ościennych i Europy Zachodniej. Te społeczeństwa potem mają naciskać na polityków, żeby zmierzać do zakończenia wojny - podsumował gen. Leon Komornicki.