
- Spokój i mobilizacja to kluczowa reakcja na rosyjskie ataki dronami, które mają na celu wzbudzenie strachu i podział społeczeństwa.
- Rosja nie jest jeszcze na tyle silna, by zaatakować państwo NATO, ale pozostaje nieobliczalna i może użyć narzędzi zbrojnych, jeśli uzna to za korzystne.
- Zestrzelone rosyjskie drony nie miały na celu Rzeszowa, a ich głównym zadaniem było wywołanie emocji i podważenie zaufania do wojska.
- Białoruś, eskalując na granicy, ukrywa zabójcę polskiego żołnierza, co jest priorytetem dla polskich służb
Rosja nie jest jeszcze na tyle silna, by zaatakować państwo NATO, ale pozostaje nieobliczalna – taką diagnozę postawił w poniedziałek gen. Wiesław Kukuła. W wywiadzie dla TVP Info szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego odniósł się do incydentu z nocy z 9 na 10 września, gdy rosyjskie drony wielokrotnie naruszyły polską przestrzeń powietrzną. Jego zdaniem kluczowa jest teraz odpowiednia reakcja Polski.
– Mogę tylko powiedzieć, że po tych zdarzeniach na pewno się nie oddaliła (groźba wojny – red.), więc z tego punktu widzenia najważniejsza jest teraz nasza reakcja. Jeśli to będzie strach, to Federacja Rosyjska osiągnęła swoje cele. (…) Nasza podstawowa odpowiedź to dzisiaj spokój, mobilizacja – powiedział generał. Gen. Kukuła podkreślił, że celem ostatnich ataków dronami było m.in. wzbudzenie emocji i podział społeczeństwa, a nie uderzenie w konkretny cel militarny.
Jaki był prawdziwy cel rosyjskich dronów?
Choć w przestrzeni publicznej pojawiały się sugestie, że celem rosyjskich bezzałogowców mogło być lotnisko w Rzeszowie, gen. Kukuła zdecydowanie zaprzeczył tym doniesieniom. – Nie mogę tego potwierdzić (…). W mojej ocenie to nie jest prawdziwe określenie. (…) Celem ich nie był Rzeszów, ani jego okolica – stwierdził.
Wyjaśnił, że zidentyfikowane obiekty stanowiły zupełnie inne zagrożenie. Jak zaznaczył, „zdecydowana większość tych dronów była nieuzbrojona”, ale „niosły potężny ładunek emocji, który miał rozpalać polską opinię publiczną, podważać zaufanie do sił zbrojnych i nas dzielić”. Dodał, że polskie i sojusznicze siły zbrojne, wykorzystując m.in. systemy radarowe i samoloty F-35, dokonały „wielowarstwowej” identyfikacji zagrożenia, a drony stwarzające bezpośrednie niebezpieczeństwo zostały zestrzelone.
Czy Rosja jest gotowa zaatakować państwo NATO?
Pytany o realne ryzyko zbrojnej konfrontacji Rosji z Sojuszem Północnoatlantyckim, dowódca uspokajał, że na ten moment potencjał militarny Moskwy jest niewystarczający do podjęcia takiego kroku. Jednocześnie ostrzegł, że intencje Kremla pozostają niezmienne.
– Rosja nie jest jeszcze na tyle silna, ale rzeczywiście pozostaje nieobliczalna i nie zmieniła swojego wektora intencji, czyli w dalszym ciągu postrzega nas jako zagrożenie – ocenił. W ocenie gen. Kukuły Rosja wciąż próbuje wciągnąć Polskę w swoją strefę wpływów i może użyć narzędzi zbrojnych, gdy tylko uzna, że okoliczności jej sprzyjają. Przekonywał jednak, że najlepszą formą odstraszania jest demonstracja siły i determinacji. – Nie atakuje się kogoś, kto jest przygotowany; nie atakuje się kogoś, kto się nie boi – mówił.
Białoruś i sprawa zabójcy polskiego żołnierza
Generał Kukuła odniósł się również do roli Białorusi w ostatnich wydarzeniach, stwierdzając wprost: „my nie ufamy Białorusi”. Jego zdaniem reżim w Mińsku był przerażony skalą rosyjskiej prowokacji i próbował zdjąć z siebie odpowiedzialność, jednocześnie kontynuując eskalację na granicy lądowej.
W tym kontekście przypomniał o sprawie zabójstwa sierż. Mateusza Sitka, który zginął w czerwcu 2024 r. z rąk migranta. – I w dalszym ciągu ukrywa mordercę polskiego żołnierza, który pozostaje dla nas celem numer jeden – zaznaczył generał. Podkreślił, że tożsamość sprawcy jest znana stronie polskiej i białoruskiej. – Zapewniam, że taki dzień kiedyś nadejdzie, że martwy lub żywy stanie przed sprawiedliwością – podsumował stanowczo.