Jarosław Flis: Gabinety polityczne potrzebne, a ich błędy obciążają ministrów

2011-12-28 3:00

Czy powinniśmy utrzymywać niekompetentnych doradców w ministerstwach? O idei gabinetów politycznych mówi Jarosław Flis

"Super Express": - "Dziennik Gazeta Prawna" donosi, że w gabinetach politycznych członków Rady Ministrów zasiada młoda gwardia - mało kto przekroczył tam trzydziestkę, a najmłodszy człowiek premiera Tuska ma 21 lat. Jest sens utrzymywania tych gabinetów w obecnej formie?

dr Jarosław Flis: - Przede wszystkim gabinet polityczny jest potrzebny politykowi i wszyscy ci, którzy twierdzą inaczej, są po prostu w błędzie. Każdemu ministrowi potrzebna jest grupa osób, która pilnuje realizacji pewnej misji, dla której każdy z członków Rady Ministrów jest powoływany, a którą mogą torpedować urzędnicy. Alternatywę dla gabinetów politycznych stanowi obsadzanie kluczowych stanowisk swoimi kolegami, czego chyba nikt z nas nie akceptuje.

- Jak widać po składzie gabinetów politycznych obecnych ministrów, brak ludzi z odpowiednim doświadczeniem, aby skutecznie przeciwstawić się urzędniczej klice. Cóż może doradzić taki nieopierzony w bojach dwudziestokilkulatek?

- Osoby poniżej trzydziestki są naturalną przeciwwagą dla, powiedzmy, pięćdziesięcioletniego urzędnika. Mają inny punkt widzenia na funkcjonowanie danego resortu, co należy postrzegać jako pewien atut. Nie patrzą też na swoją pracę przez pryzmat przyszłości w ministerstwie, ale swoje losy wiążą z ministrem i nie zależy im na świętym spokoju w urzędzie.

- Nie widzi pan problemu w tym, że skład takiego gabinetu zależy od widzimisię konkretnego ministra? Że brak tu wyraźnych kryteriów rekrutacji i taki gabinet może stać się przechowalnią kolegów, członków rodzin czy partyjnych funkcjonariuszy, dla których chwilowo zabrakło miejsca gdzie indziej?

- Konkursy powinny być tylko na stanowiska urzędnicze czy kierownicze w administracji. Wśród członków gabinetów politycznych potrzeba ludzi zaufanych i o określonych predyspozycjach, które ocenia dany członek Rady Ministrów. Oczywiście, jest pokusa do nadużyć, ale to przejaw nie tyle zasady działania gabinetów politycznych, co choroby, która jest gdzie indziej, która wynika z dysfunkcji konkretnych polityków czy ugrupowań. Likwidacja objawów, niestety, nie zlikwiduje choroby.

- Czemu za te objawy mamy płacić?

- Jeżeli uznajemy zasadność istnienia gabinetów politycznych, to musimy też uznać sposób ich tworzenia i ewentualne błędy w doborze doradców. Nikt nie może politykom ani zabronić zatrudniać niekompetentnych doradców, ani ich przed tym ustrzec. W związku z tym, to ich strata i zapłacą za to w kolejnych wyborach. Dobrze, że prasa czuwa, a politycy czują jej oddech na plecach, ale to nie znaczy, że gabinety polityczne to z urzędu coś podejrzanego.

Dr Jarosław Flis

Politolog, Uniwersytet Jagielloński

Nasi Partnerzy polecają