Zygmunt Freud

i

Autor: archiwum se.pl

Autor książki ujawnia

Freud omal nie zginął w Holocauście, bo nie chciał uwierzyć, że naziści mogą mu zagrażać

2024-06-07 22:11

Andrew Nagorski, autor książki „Freudowi na ratunek”, opowiada historię niełatwego wyjazdu Zygmunta Freda z ogarniętej nazistowską gorączką Austrii.

„Super Express”: - Nie będę pewnie pierwszym, który to powie, ale dokąd nie sięgnąłem po pańską książkę „Freudowi na ratunek” nie wiedziałem, że Zygmunt Freud żył tak długo, by doczekać wybuchu II wojny światowej. Nie zdawałem też sobie sprawy, że niewiele brakowało, by stał się ofiarą Holokaustu.

Andrew Nagorski: - Fakt, zdziwienie pojawia się u wielu osób. Nie dziwię się. Większość ludzi myśli o Freudzie na przełomie XIX-XX wieku. Słusznie, bo to był okres jego największej chwały jako intelektualisty. To wtedy stworzył całą szkołę psychoanalizy. O tym, że żył tak długo - do września 1939 roku – wielu ludzi nie ma pojęcia. Sam się nad tym nigdy nie zastanawiałem. W ogóle nie miałem żadnego zamiaru pisać o Freudzie. Czytałem jednak wspomnienia innego austriackiego Żyda, wybitnego pisarza języka niemieckiego Stefana Zweiga. On wyjechał z Austrii w 1934 r. Freud pojawia się w jego wspomnieniach w latach 20. lub 30. a potem dopiero w 1938 r., gdy zjawia się w Londynie już po Anschlussie. Zweig wspomina krótko o tym, że jakaś grupa ludzi pomogła mu wyjechać z Austrii. Dopiero wtedy zrozumiałem, że kryje się za tym ciekawa historia.

- Zweig wyjeżdża już w 1934 r. Freud czeka do ostatniej chwili. Dlaczego?

- Freud był człowiekiem o niezwykłej umysłowości i doskonałym zrozumieniu dla ludzkiej psychologii. I chociaż w tej dziedzinie był prawdziwym rewolucjonistą, to w prywatnym życziu był bardzo konserwatywnym człowiekiem. Miał żonę, sześcioro dzieci, ułożone życie w Wiedniu, gdzie chadzał na spacery. Miał dokładnie rozpisane, kiedy je obiad, kiedy spotyka pacjentów. Myślę, że tak jak wielu z nas może i rozumiał, że świat wokół się zmienia, ale podobnie jak wielu z nas nie dopuszczał do myśli tego, że może go to w jakiś sposób dotknąć. Trzeba też pamiętać o jednej ważnej rzeczy.

- To znaczy?

- Freud w drugiej połowie lat 30. był już od dawna bardzo chorym. Przeżył raka szczęki, bardzo często przechodził kolejne operacje, co bardzo komplikowało mu życie. Myślę, że był przekonany, iż jego życia nie potrwa już długo i nawet jeśli wichura dziejów dotrze do Wiednia, on już tego nie do żyje. Uderzające, że nawet kiedy niemieckie wojsko przekroczyło austriacką granicę w marcu 1938 r., a potem Hitler przemawiał w Wiedniu niedaleko mieszkania Freuda, on ciągle się upierał, że nie trzeba wyjeżdżać.

- Ale przecież miał świadomość, że jakie zagrożenie Hitler stanowi dla Żydów. I szczególnie dla niego – w końcu to m.in. jego książki palili naziści w 1933 r.

- Freud nie miał złudzeń co do Hitlera. Wiedział, jak niebezpieczni są naziści. Ciągle miał jednak nadzieję, że pomimo wydarzeń w Niemczech, Austria jakoś się utrzyma. Zresztą w Austrii były faszystowskie rządy w Austrii, ale nie były takie jak w Niemczech. Do pewnego stopnia faszystowscy kanclerze starali się trzymać Niemcy na dystans. Freud więc czysto abstrakcyjnie rozumiał, co się dzieje. Nie chciał jednak uwierzyć, że coś może się stać w Austrii. A już zwłaszcza nie wierzył, że coś może stać się jemu lub jego rodzinie.

- A jednak naziści przyszli po jego rodzinę. A konkretnie po jego ukochaną najmłodszą córkę, Annę.

- Tak, Freud w pewnym momencie wręcz powiedział powiedział, że gdyby chodziło tylko o niego i żonę Martę, to może by nigdy z Wiednia nie wyjechali. Tymczasem pewnego dnia po Annę przyszło Gestapo i gdzieś ją zabrało. Nikt nie wiedział, co się z nią dzieje. Freud był zdruzgotany. Potem wróciła do domu, ale zatrzymanie Anny był tym momentem, kiedy uznał, że nie ma już czasu na wahania i trzeba wyjechać z Austrii.

- Tyle, że w 1938 r. wcale nie było już tak łatwo wyjechać z ówczesnej Austrii. Wywiezienie Freuda okazało się więc skomplikowaną operacją.

- Nawet przed Anschlussem, gdy wyjechać można było stosunkowo łatwo, pojawiało się pytanie, jaki kraj by go przyjął. W zasadzie bezpiecznie można było wyjechać tylko do Stanów Zjednoczonych lub Anglii, ale nawet dla tak znanej postaci jak Freud nie było łatwe uzyskanie pozwolenia na pobyt. Freud otaczał się licznym gronem bliskich znajomych i przyjaciół. Choć na zdjęciach wydaje się surowy, bardzo mu zależało na bliskich relacjach z ludźmi i bardzo doceniał tych, którzy z nim współpracowali, którzy byli mu życzliwi. Byli wśród nich ci, którzy zaangażowali się w wywiezienie Freuda z Austrii i lobbowali zagranicą na jego rzecz. Był wśród nich Ernest Jones, Walijczyk, który zaczął bardzo wcześnie śledzić karierę Freuda i nawet nauczył się niemieckiego, żeby czytać jego wczesne prace, zanim były przetłumaczone na inne języki. No i była Maria Bonaparte.

- Zbieżność nazwisk nieprzypadkowa.

- Tak, była prawnuczką brata Napoleona. Była też księżną grecką. Nie tylko była bardzo bogata, ale była też swego rodzaju celebrytką tamtych czasów. Jednocześnie miała mnóstwo romansów, m.in. z premierem Francji Aristidem Briandem. W niczyich ramionach nie mogła znaleźć zaspokojenia i jako osoba sfrustrowana seksualnie zwróciła się do Freuda o pomoc. Z czasem z pacjentki stała się orędowniczką międzynarodowego ruchu psychoanalizy i hojną jego fundatorką i przyjaciółką Freuda Był też w gronie tych osób William Bullitt, amerykański dyplomata, który w tym czasie był ambasadorem we Francji. Najpierw namawiali Freuda do wyjazdu, a kiedy się w końcu na niego zdecydował, użyli swoich znajomości i wpływów, by mógł bezpiecznie trafić do Austrii.

- Ale jest tu jeszcze jedna ważna postać. Tym razem nie z kręgu Freuda i do tego regularny nazista.

- Tak, nazywał się Anton Sauerwald. Z wykształcenia był chemikiem. Nie bardzo wiadomo, czym się zajmował w latach 20. i 30., ale przez nowe władze został wskazany, by „zaopiekować” się Freudami. Jak każda żydowska rodzina, mieli swojego nazistowskiego „opiekuna” a de facto nadzorcę majątku. Naziści starali się od żydowskich rodzin wyciągnąć jak najwięcej pieniędzy, a kiedy im się to udawało, dalsze losy tych rodzin były niepewne. Sauerwald początkowo bardzo agresywny, a potem zaczyna obserwować Freuda, trochę go czytać i nabiera coraz więcej sympatii wobec niego. Freud przypominał mu jego żydowskiego profesora z Uniwersytetu Wiedeńskiego.

- Dlaczego to tak ważna postać w historii ucieczki Freuda?

- W pewnym momencie posiadł pewne informacje dotyczące majątku Freuda, które – jeśliby je ujawnił władzom – mogły doprowadzić do tego, żeby Freud nie dostałby zgody na wyjazd z Austrii. Sauerwald zataił tę informację przed władzami i zgoda nadeszła.

- To Anna doceniła jego wkład w ocalenie ojca.

- Sauerwald przeżył wojnę, ale po wojnie było oskarżenia przeciwko niemu, że był nazistą i to piastującym stosunkowo wysokie stanowisko. W okresie powojennych rozliczeń był zagrożony wyrokiem. Długo znajdował się w niejasnej sytuacji i dopiero kilka lat po wojnie jego sytuacja się wyklarowała. Resztą życia spędził na wolności głównie dzięki temu, że wstawiła się za nim Anna, która uważała, że bez niego nie udałoby się wyjechać

- Wielu kwestionuje, że naziści zabiliby Freuda. Był zbyt znany. Pana to nie przekonuje i przywołuje na dowód pewną tragiczną historię rodzinną.

- W Austrii zostały cztery siostry Freuda. Nie wiadomo, czy była poważna rozmowa o tym, żeby one też wyjechały, ale nigdy już ich nie spotkał. Wszystkie zginęły potem w Holocauście. Wydaje mi się, że takie złudzenie, iż nazwisko Freud mogło go ochronić, gdy już rozpoczęła się Zagłada. Myślę, że gdyby został i pożył jeszcze trochę, byłby jedną z ofiar obozów zagłady. Tym bardziej, że jego osiągnięcia naziści uznawali za wynaturzenie niemieckiego ducha.