"Super Express": - Jak głęboki jest we Francji podział wokół sprawy legalizacji małżeństw homoseksualnych?
Damien Simonart: - Bardzo głęboki. Procentowo byłoby to około 50 do 50. Myślę jednak, że gdyby odbyło się referendum, Francuzi mimo wszystko raczej poparliby małżeństwa homoseksualne.
- We Francji wprowadzono także prawo do adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Podział w tej sprawie jest podobny?
- Chyba nie. To jednak inna sprawa. Nie wszyscy zwolennicy małżeństw homoseksualnych są za adopcją przez takie pary dzieci. Gdyby w tej kwestii odbyło się referendum, sondaże wskazują, że Francuzi nie przyznaliby homoseksualistom takiego prawa.
- "Żądamy pracy, a nie małżeństw homoseksualnych" to jedno z haseł, pod jakimi demonstrowali w Paryżu tradycjonaliści, przeciwnicy zmian w prawie.
- Fakt, że udało się zdobyć większość w parlamencie i wprowadzić tę ustawę, to na pewno wielkie zwycięstwo lewicowego rządu. Ale obok sprawy małżeństw homoseksualnych mamy dramatyczną sytuację ekonomiczną. Jest recesja, od ponad dwóch lat bezrobocie rośnie miesiąc po miesiącu. Wobec tej sytuacji wielu Francuzów uważa, że sprawa ustawy zajęła politykom zbyt dużo czasu w debacie publicznej. Nawet ludzie lewicy przyznają, że powstało wrażenie, jakby cały pierwszy rok sprawowania władzy rząd Hollande'a poświęcił na wprowadzenie małżeństw homoseksualnych, a odpuścił ważniejsze sprawy. Takie jak wzrost gospodarczy czy bezrobocie.
- Wydawało się, że Francja jest otwarta i liberalna obyczajowo. Coś się zmieniło?
- Mimo że ustawa jest w mocy, to sposób, w jaki została wprowadzona, doprowadzi do tego, że spory jeszcze długo nie wygasną. Dla tych, którzy protestowali, ta sprawa jest bardzo ważna.
- Dojdzie do eskalacji konfliktu? Niektórzy merowie zapowiedzieli, że nie będą udzielać takich ślubów.
- Nie wiem, mam nadzieję, że nie. W 1998 roku, kiedy wprowadzono związki partnerskie, również były bardzo duże demonstracje. To później ucichło i dziś osoby, które demonstrują przeciw małżeństwom gejów i lesbijek, często zgadzają się na związki partnerskie. Wielu jednak boi się, że jeśli dziś się pozwala się na adopcje, to za kolejne dziesięć lat będzie się mówiło o posiadaniu przez gejów własnych dzieci dzięki surogatkom, czyli kobietom, które zgodzą się je urodzić.
Damien Simonart
Korespondent AFP w Polsce