Franciszkanin o Wielkiej Nocy: Czas ukrzyżowania słabości i duchowego zmartwychwstania

2019-04-19 5:05

Bóg oczekuje od nas pogrzebania starego człowieka, ukrzyżowania naszych słabości, naszych grzechów i zmartwychwstanie do nowego, lepszego życia. Oczekuje więc od nas diametralnej odmiany, odświeżenia podobieństwa do Boga, na które jesteśmy stworzeni - mówi w rozmowie z "Super Expressem" franciszkanin o. Jan Maria Szewek

Wielkanoc. Wielki Piątek, ukrzyżowanie Jezusa

i

Autor: Archiwum serwisu, Wielkanoc. Wielki Piątek, ukrzyżowanie Jezusa

„Super Express”: – Zbliżające się święta Wielkiejnocy i trwające Triduum Paschalne to wymiar czysto religijny. To także okres, w którym de facto narodziło się chrześcijaństwo. Jak to się stało, że wiara zrodzona na rubieżach Imperium Rzymskiego, stała się tak ważną i żywotną religią? Co w nauczaniu Jezusa było tak atrakcyjnego dla wielu ludzi, że nieśli ją w najdalsze rejony znanego świata?
o. Jan Maria Szewek: – Myślę, że trudno wskazać jeden decydujący element, który o tym przesądził. Niewątpliwie postawa Jezusa zdecydowała o tym, że ludzie poszli za nim. Zgodność tego, co mówił, z tam, jak żył, jego nauczania i czego wymagał od siebie i od innych. To dlatego chciano go słuchać. To dlatego znalazł tak wielu naśladowców, którzy chcieli wprowadzać w życie głoszone przez niego zasady. Pokazał swoim życiem, że droga, którą proponował, jest możliwa, że można, krocząc nią, zyskać życie wieczne.
– Jaką rolę odegrali tu jego uczniowie, apostołowie?
– To, że dzięki Jezusowi zmienili swoje życie, jest rzeczą nie do przecenienia. Św. Paweł, który najpierw walczył z nauczaniem Jezusa, a później, kiedy osobiście doświadczył tej wiary, przeszedł nawrócenie, na pewno był niezwykle przekonujący jako dowód na siłę chrześcijańskiego nauczania, chrześcijańskiej moralności. Do dziś zresztą ktoś, kto sam doświadczył Chrystusa i głosi Chrystusa, własnym przykładem najlepiej świadczy o potędze wiary. Ale jest coś jeszcze.
– Co takiego?
– Miłosierdzie Boże, które Jezus głosił i praktykował. Każdy z nas wie, że jest grzeszny, czuje, że ma słabości. A kiedy Chrystus stanął choćby w obronie kobiety cudzołożnej, mówiąc, że kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamień, pokazał, będąc gotowymi do zmiany naszego życia, Jezus jest nam w stanie wszystko wybaczyć. Byle by z naszej strony było pragnienie takiej zmiany. To bardzo optymistyczne w chrześcijaństwie, pełne nadziei dla człowieka, że bez względu na to, jak żyjemy, gdy tylko chcemy odrzucić to, co w nim złe, nie ma grzechu, którego by nam Jezus nie przebaczył. Myślę, że to też powód, dla którego ludzi chcieli przystąpić do Chrystusa.
– Była w chrześcijaństwie też pewna rewolucyjna myśl – że każdy człowiek, bez względu na pochodzenie czy status majątkowy, mógł dostąpić zbawienia. Tego w wielu religiach brakowało i to siłą rzeczy było dla ludzi niezwykle przyciągające.
– Niewątpliwie ten uniwersalny charakter chrześcijaństwa miał ogromny wpływ na to, że tak wielu ludzi je przyjęło. Idea, że Bóg nie patrzy na to, kim jesteśmy i to, że każdy ma swoją godność bez względu na pochodzenie, zawód, majątek – to wszystko jest niezwykle ważne w chrześcijaństwie. Wielu dawało i daje to nadzieję. To, że Bóg patrzy na serce, na to, jakimi ludźmi jesteśmy, a nie co mamy. To odwrotnie niż ludzie – także współcześni – którzy chcą być blisko z kimś, kto ma jakąś pozycję, bogactwo. Chrystus na takie rzeczy uwagi nie zwraca.
– Dostrzegamy to w wielu opowieściach biblijnych. Choćby o ubogiej wdowie.
– Tak. Dla Jezusa ta kobieta, która wrzuciła do skarbony dwie monety, była najbardziej szczodra. Ona bowiem wrzuciła wszystko, co miała. Inni wrzucali to, co im zbywało. Chrystus dostrzegł w niej osobę o wielkim sercu. I to właśnie serce ocenia. Bóg patrzy na nas z miłością i tej miłości w nas szuka.
– To, co zadecydowało o sukcesie chrześcijaństwa dwa tysiące lat temu, nadal pozostaje aktualne. Dla milionów ludzi na całym świecie chrześcijaństwo nie traci na znaczeniu. To jak to w końcu jest? Bo słychać głosy, że jego istnienie jest zagrożone.
– Kościół nie jest dziełem ludzkim, ale Bożym, a skoro tak, to jest wieczny i jego istnienie nie jest zagrożone. Są, oczywiście, miejsca, gdzie, by zacytować Franciszka, jest ono babcią, ale w innych miejscach świata nie tylko przybywa wiernych, ale i powołań. Nie należy się więc o los Kościoła obawiać.
– Czego chrześcijaństwo uczy nas w okresie Wielkiejnocy?
– Już wczoraj wieczorem zaczęliśmy wielkie święto, jakim jest Triduum Paschalne, które potrwa do samej Wielkanocy. Dla nas – i Chrystus od nas tego oczekuje – jest to czas nawrócenia i zmartwychwstania do nowego lepszego życia. Taka będzie wymowa liturgii Wielkiej Soboty: przejście z ciemności do światłości. Bo jeżeli wpuścimy Chrystusa do swojego życia, to on je rozjaśni, nada mu sens. Napełni pokojem i radością. To jest to przesłanie, które płynie do nas przez całe Triduum Paschalne.
– Które dni są w tym czasie najważniejsze?
– Szczególnie znaczenie ma Wielki Piątek i Wielka Niedziela. Bóg oczekuje od nas pogrzebania starego człowieka, ukrzyżowania naszych słabości, naszych grzechów i zmartwychwstanie do nowego, lepszego życia. Oczekuje więc od nas diametralnej odmiany, odświeżenia podobieństwa do Boga, na które jesteśmy stworzeni. To, co mieliśmy w Środę Popielcową, gdy kapłani posypywali nam głowę popiołem i wzywali: „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Ten apel ma się ziścić właśnie w Wielkanoc. Tak by można było o nas powiedzieć, że po okresie Wielkiego Postu i Wielkanocy ten człowiek zmartwychwstał. Umarł dla Szatana, dla grzechu, ale powrócił do życia dla Boga. Dlatego też ustanowił sakramenty.
– Jak ich rola wiąże się z okresem Wielkiej Nocy?
– W Wielki Czwartek Jezus ustanowił sakrament kapłaństwa i Eucharystii, a po zmartwychwstaniu chrzest i spowiedź – które są elementem pojednania z Bogiem. Dlatego to tak niezwykle istotne, że w Triduum Paschalnym wspominamy ustanowienie tych sakramentów, które są ważne w naszej drodze do życia wiecznego.
– Przy ogromie znaczeń Wielkiej Nocy mimo wszystko zapominamy, że to w roku liturgicznym najważniejsze ze świąt. Przywykliśmy, że jest nim Boże Narodzenie.
– Teologicznie tak właśnie jest. Zanim Jezus umarł na krzyżu i zmartwychwstał, musiał najpierw przyjąć ludzką postać, dlatego nie ma co się rozwodzić nad wyższością jednych świąt nad drugimi. Jedne są konsekwencją drugich. Gdyby Jezus nie stał się człowiekiem, nie byłoby całej historii zbawienia.
Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki