Trudno w takiej niespodziewanej sytuacji odpowiedzieć na tę zaczepkę. Co więcej, Komorowski zastosował tę samą taktykę, co dwa tygodnie temu wobec Grzegorza Napieralskiego, czyli traktował rywala z wyższością. Co z tego wyjdzie, zobaczymy. Na dwoje babka wróżyła. Mógł - zgodnie z zamysłem - zrobić wrażenie kogoś ważniejszego, ale także kogoś aroganckiego względem rozmówcy.
Natomiast na poziomie merytorycznym zwycięzcy nie było, bo mieliśmy do czynienia nie z konkretami, a bardziej z wymianą frazeologii. Najwięcej autentyzmu było, gdy Kaczyński mówił o katastrofie smoleńskiej. Żadnego z kandydatów nie poznaliśmy od jakiejś innej, nieznanej dotąd strony. Wyborcy raczej nie zmienią swej dotychczasowej opinii o obu kandydatach. Obaj sporo naobiecywali. Zabrakło mi zasadniczego pytania, skąd wezmą pieniądze na finansowanie tych obietnic. Bo to, co widzieliśmy, to nieweryfikowalny, obustronny festiwal obietnic.
Piotr Skwieciński
Publicysta dziennika "Rzeczpospolita"