Kiedy przez dłuższy czas mieszkałem w zachodniej Europie, w Polsce rządów SLD panowało bezrobocie sięgające 25 proc., wolność słowa w mediach polegała na tym, że wszyscy gadali to samo, a ludzie zastanawiali się czy wystarczy im do pierwszego. I wtedy z pewną zazdrością słuchałem dyskusji kolegów na Zachodzie o tym, co trapi tamtejszych dziennikarzy i polityków. A trapiło ich to, czy wtyczki w sklepach elektrycznych powinny mieć na metkach „męska” i „żeńska”, bo to może być obraźliwe dla kobiet. Trapiło ich, czy ten czy inny polityk jest za mało antyamerykański, bo powinien nienawidzić Busha bardziej. I podobnie istotne kwestie.
I myślałem sobie, jak byłoby cudownie, gdybyśmy to my w Polsce mieli takie problemy jak oni! Byśmy mogli przejmować się tym, czy jakiś film nakręcony 40 lat temu kogoś obraża, albo czy metka wtyczki w sklepie elektrycznym jest seksistowska. Raj na ziemi!
Wygląda na to, że albo mamy już ten raj u nas, albo nasi politycy odlecieli i wydaje się im, że nie ma w Polsce poważniejszych problemów.
Tak, wiem, że sprawa LGBT i ich postulatów jest ważna zarówno dla konserwatystów, którzy się temu sprzeciwiają jak i dla tego środowiska, które o te prawa walczy. Wiem, że być może jest też atrakcyjna wyborczo. W sytuacji, w której wielu ludzi koronawirus walnął już po kieszeni, a kolejnych walnie niebawem, jest jednak zupełnie drugorzędna. Poza częścią wielkomiejskiej publiką zwykli ludzie żyją czymś innym.
Co zabawne, te szczęśliwe niegdyś kraje, mają dziś nieco większe problemy – możliwe, że nawet większe od naszych. Przyzwyczaili się jednak i reagują w ten sam sposób. Zakazując „Przeminęło z wiatrem” czy „Hotelu Zacisze”.
Tylko czekam, aż któryś z nadwiślańskich pajaców zechce u naz zakazać np. serialu „Alternatywy 4”, bo występował tam aktor pomalowany na czarno.
Na pewno wszystkim nam od tego wzrośnie. Tylko nie wiem co.
Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj