To, co widziała Ewa Kopacz w Rosji do dziś wraca w snach, tak jak i w przypadku Michała Boniego. Kopacz w rozmowie z "Newsweek" wspominała, co pamięta z kwietnia 2010 roku: - Mam te obrazy przed oczami. (...) Tych ciał, tego zapachu, którego nie mogę, mimo upływu czasu, wyrzucić z pamięci. To jest taki słodkawy zapach śmierci, pomieszany z ziemią i naftą. Jak mówi w sali prosektoryjnej nie było poukładanych równo ciał, a jakieś 300 do 400 rozczłonkowanych szczątków: głowa osobno, korpus osobno, tak samo ręce i nogi.
Na pytani o to, jakim cudem w trumnie np. generała Bronisława Kwiatkowskiego znaleziono po ekshumacji szczątki aż 14 osób, Kopacz przyznała, że nie wie. - Nie wiem, to jest bardzo przykre. I dodaje, że być może jakieś części wizualnie pasowała do innych, więc trafiły do jednej trumny. Opowiedziała też, jak wyglądało wkładanie ciał do trumien. - Te zwłoki trzeba było włożyć do trumny, ułożyć jak puzzle - przyznała szczerze. - Przecież nikt nie miał złej woli mieszać lub zamieniać te kawałki. Do tego trzeba by było by zwyrodnialcem - podsumowała. Zaś o przesłuchaniu w prokuraturze była premier mówi, że trwa na nią nagonka. Jej zdaniem obecna władza, czyli PiS cynicznie wykorzystuje sprawę Smoleńska, by przykryć swoje własne, wizerunkowe kłopoty po wybuchu afery ze śmiercią Igora Stachowiaka.
Zobacz: Michał Boni ZE ŁZAMI W OCZACH mówi o Smoleńsku [WIDEO]