Wiśniewska nie szasta pieniędzmi. Nie poszła śladem innych europosłów i nie kupiła sobie ani mieszkania, ani drogich gadżetów. Wciąż na spółkę z mężem ma ten sam dom - pod Częstochową. Za to od początku swej kariery w Brukseli zarabiała i oszczędzała. Jak wynika z jej oświadczeń majątkowych, przez te 1,5 roku dostała około miliona złotych parlamentarnej pensji. Ale to nie wszystko. Do tego doszły diety, których europosłowie nie wpisują do oświadczeń, np.: zwrot kosztów dojazdu czy po około 1300 zł diety za każdy dzień pracy w Europarlamencie. W jaki sposób odłożyła fortunę? - Wykazałam wszystko zgodnie z prawdą. Mam konto z mężem, który również jest aktywny. Myślę, że by się obraził, gdybym powiedziała, że ta oszczędność to tylko moja zasługa. Nie kupowaliśmy nieruchomości ani innych rzeczy. I tak się uzbierało - mówi nam. Trzeba przyznać, że Wiśniewska jest pracowitym europosłem. Brała udział w 95 proc. wszystkich głosowań, zasiada też w trzech komisjach, z czego jednej jest nawet wiceprzewodniczącą. Poza tym chętnie zabiera głos na unijnym forum, najczęściej broniąc pomysłów rządu PiS.
Zanim znalazła się w Brukseli, spędziła w Sejmie trzy kadencje. Mówiono nawet, że z samym Jarosławem Kaczyńskim (68 l.) jest na ty. A teraz jest w finansowym raju. Po jednej kadencji w PE zarówno ona, jak i inni europosłowie zyskają też prawo do europejskiej emerytury: około 4,5 tys. zł miesięcznie.
Zobacz także: Z pałacu prezydenta Dudy do PZU? Małgorzata Sadurska może zarabiać do 100 tys. zł miesięcznie