– Ale przecież owoce miękkie, warzywa skupują Polacy.
– Skupują bardzo małe, polskie podmioty. Ale te małe podmioty sprzedają potem te produkty wielkim firmom przetwórczym, koncernom zagranicznym, które mają jedynie fabryki w Polsce. I to na poziomie tych koncernów mieliśmy do czynienia ze zmową cenową. Wierzę w to, że UOKiK zajmie się tą sprawą i w kolejnych latach uniemożliwi takie praktyki.
– Czy jest coś, co rząd może zrobić po to, by rolnikom pomóc?
– Wiem, że pan minister Ardanowski przedsięwziął już pewne kroki. Na pewno jakimś rozwiązaniem jest kontraktowanie produkcji. To nie jest jednak rozwiązanie idealne, rolnicy często się przed nim bronią. Z prostej przyczyny – na początku roku cena zostaje ustalona, rolnik nie wie, jaki będzie urodzaj, jaka będzie sprzedaż. Jeśli dużo wyższa niż planowana – będzie stratny. Z drugiej strony będzie miał pewność, że zawsze pieniądze dostanie, a dziś mamy sytuację, w której producenci porzeczek zostają praktycznie z niczym, bo dostaną mniej, niż włożyli. Są też sprawy, w których warto by samych rolników namówić do pewnych rozwiązań.
– Na przykład?
– Na Zachodzie we Francji, czy w Niemczech rolnicy łączą się w grupy, kooperują ze sobą. Razem działać jest łatwiej. I na przykład rolnicy dzielą się, zasadnicza część dochodu takich spółdzielni to oczywiście produkcja, druga część przetwórstwo, trzecia handel. I czasami mogą sprzedać taniej same owoce, czy mięso, bo zrekompensują to sobie później. Taka współpraca jest oplacalna. U nas rolnicy są zostawieni sami sobie naprzeciw machinie wolnego rynku.