Europoseł PiS oburzony anglicyzmami. Zadał trzy pytania
Europoseł Krasnodębski zauważył, że w przestrzeni publicznej występują anglicyzmy, czyli wyrazy zaczerpnięte z języka angielskiego. Swoją obserwacją podzielił się na Twitterze. Umieścił wpis dotyczący napisów, które występują na lotniskach w Polsce. Wskazał konkretnie, które słowa mu przeszkadzają i zadał trzy pytania: - A kiedy w Polsce zacznie być stosowana ustawa o ochronie języka polskiego? Kiedy znikną reklamy kaleczące język polski? A z lotnisk „gejty” i „czekiny”? - napisał polityk. I podał dalej artykuł "Skargi na instytucje publiczne we Francji za nadużywanie anglicyzmów", jako przykład działania we Francji w kontekście używania obcych słów. To jednak nie wszystko, co przeszkadza europosłowi.
Krasnodębski chce karać za używanie słowa "gościni"
Okazuje się, że tak jak anglicyzmy, Krasnodębskiego uwierają też inne słowa używane w przestrzeni publicznej. Chodzi o to, że pojawiają się wulgaryzmy, niepoprawnie gramatyczne zwroty, a także pewne słowa, które nazwał "genderyzacją", jak np. używana coraz częściej "gościni". Krasnodebski napisał wprost, że jego zdaniem za używanie "gościni" zamiast" gość" wręcz powinna zostać nakładana kara: - Domagam się także skutecznego eliminowania wulgaryzmów, stosowania gramatyki języka polskiego w reklamach (odmiany rzeczowników, tym używania wołacza i dopełniacza) oraz walki nowomową, szczególnie z "genderyzacją" języka. Za każdą "gościnię" powinna być kara pieniężna.