Kamila Biedrzycka zaczęła rozmowę z Janem Piekło od omówienia sukcesów w czasie wojny. Ukraińcom udało się odbić kilka miejsc, a Rosjanie uciekali w panice, zostawiając za sobą sprzęt. Ekspert powiedział, co złożyło się na ten niewątpliwy sukces naszych wschodnich sąsiadów.
- To połączenie dwóch czynników. Zdecydowanie to wynik siły Ukrainy, ale też morale rosyjskiego wojska jest fatalne, a nawet coraz słabsze - mówił były ambasador.
Nie zabrakło także pytań o temat, który spędza sen z powiek Polakom, ale też innym mieszkańcom europejskich państw. Chodzi o kryzys energetyczny i obawy, że zmęczone społeczeństwa zaczną się sprzeciwiać sankcjom, jednocześnie domagając się gazu z Rosji. Jan Piekło jest jednak spokojny. Jego zdaniem wojna na Ukrainie była o krok za daleko, żeby można wrócić do biznesu z Rosją.
- Na to liczy Władimir Putin: stary sojusznik Rosji w wojnach napoleońskich i wojen z Hitlerem, czyli Dziadek Mróz przyjdzie w sukurs i pomoże Putinowi spowodować, ze zmięknie Unia Europejska i wszystko wróci sprzed wojny, czyli biznesu z Rosją w kwestii energetyki. Myślę, ze tak nie będzie. To złudzenie. Sprawy zaszły za daleko. Europa musi się zmobilizować. To jest trudne szczególnie dla Niemiec, żeby znaleźć inne źródła zaspokojenia swoich potrzeb energetycznych. Ten, kto potrafi to zrobić dobrze, ten będzie odgrywał najważniejszą rolę w Unii Europejskiej, o ile UE w takiej formie przetrwa to zawirowanie – mówił Jan Piekło.
Ekspert uważa, że wkrótce może dojść do poważnych zmian w Unii Europejskiej, która bez pomocy Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii mogłaby nie poradzić sobie z tym, co zgotował Władimir Putin.
- Nie wykluczam, ze tak może być; że pojawią się głosy domagające się jakichś zmian też traktatowych. Unia zastygła w jakiejś formule, która w sytuacji zagrożenia rosyjskiego, ale też chińskiego, nie sprawdziła się – stwierdził były ambasador.