"Super Express": - Ma pan poczucie triumfu po sukcesie w wyborach samorządowych?
Eugeniusz Kłopotek: - Raczej ulgi. Przed głosowaniem trochę się o wynik obawiałem. Szczególnie po bezpardonowych atakach PiS-u, do których dołączył Miller ze swoją grupą. Do tego doszła jeszcze nieszczęśliwa wypowiedź ministra Sawickiego. Sam wynik oczywiście cieszy, jednak daleko mi do triumfalizmu. Naszym co bardziej rozpalonym głowom mogę przypomnieć rok 1993. W wyborach do Sejmu zdobyliśmy poparcie ponad 15-procentowe. Ponieważ prawica była rozbita i podzielona, przypadły nam 132 mandaty w Sejmie. Wydawało się, że "chłop potęgą jest i basta". Cztery lata później, po kolejnych wyborach mieliśmy już tylko 27 mandatów. Teraz mamy dobrą podstawę pod przyszłoroczne wybory parlamentarne. Jednak nie wolno tego zaprzepaścić. Przede wszystkim cieszy, że odzyskaliśmy pierwsze miejsce wśród rolników, a już PiS myślał, że zyskał największe poparcie na wsi. Tu jednak wybrano PSL. To oczywiście cieszy.
Zobacz też: Opinie Super Expressu. Eugeniusz Kłopotek: Tusk stał się problemem dla PO
- Wspomniał pan o agresywnej polityce PiS. Ale to państwo wydaliście gazetkę z wybuchem atomowym, strasząc, że wybór PiS to wojna z Rosją...
- W pewnym momencie nasi też nie wytrzymali. Postanowili odpowiedzieć na ataki. Osobiście bym się w to nie bawił. Nasz świadomy wyborca potrafi oddzielić ziarno od plew. My jesteśmy z wyborcami zawsze, oni przy okazji wyborów. Jeśli ktoś miał wątpliwości, to w kampanii przypominałem, że to PiS głosował za zakazem uboju rytualnego. Więcej tłumaczeń nie trzeba.
- Janusz Piechociński stwierdził ostatnio, że jedynym koalicjantem dla PSL jest Platforma Obywatelska. Czy nie ogranicza to zbytnio pola manewru?
- Jeśli chodzi o sejmiki wojewódzkie, czyli małe parlamenty, tam, gdzie liczba "szabel" PO i PSL będzie wystarczająca, na pewno koalicja obu partii zostanie utrzymana. Jeśli głosów zabraknie, może do koalicji zostanie dokooptowany SLD. Mamy też sygnały z niższych szczebli - powiatów i gmin, gdzie współpraca z Platformą kulała bądź wręcz się nie układała, są przymiarki do koalicji z innymi komitetami, nie wyłączając PiS-u. Ale o tym zadecydują lokalne komitety partyjne. Jeśli chodzi o sejmiki - może w jednym bądź dwóch głosów PO - PSL nie wystarczy dla zawiązania sojuszu. W zdecydowanej większości regionów rządzić będą jednak te dwie partie.
- Zajmijmy się jednak tymi regionami, w których głosów tych zabraknie. Mówił pan o współpracy z SLD, a czy jest możliwa koalicja z Prawem i Sprawiedliwością?
- Powiem tak: do niedawna powtarzałem dwa zdania. Że o koalicjach decydują wyborcy. Po drugie, że w sferze światopoglądowej i historycznej wcale nam nie jest do PiS-u daleko. Koalicja jest więc możliwa, pod warunkiem że liczba mandatów będzie się zgadzać. Natomiast teraz uważam, że koalicja z PiS-em jest bardzo trudna do wyobrażenia. Z dwóch powodów. Po pierwsze - z uwagi na wspomniany atak na PSL, po drugie, już dzisiaj co bardziej krewcy politycy PiS-u mówią, że jeszcze parę punktów procentowych więcej i będą rządzić sami. Z takim partnerem nie chciałbym mieć do czynienia. Wszystko przez kłamliwy atak na PSL. Tak jak PiS polityki uprawiać nie można.
- PiS wygrał jednak wybory samorządowe...
- No i co z tego?
- To, że za rok są wybory parlamentarne, w których też może zwyciężyć. Czy w takiej sytuacji PSL przystąpi do antypisowskiego frontu z Platformą i SLD, czy przystąpi do rozmów ze zwycięzcą?
- Nie jestem dziś w stanie odpowiedzieć, co będzie za te jedenaście miesięcy. Dziś bardziej prawdopodobna jest jednak koalicja trójkowa przeciw PiS, niż koalicji PiS z kimkolwiek.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail