Na celowniku resortowych hejterów znaleźli się m.in. prof. Krystian Markiewicz (43 l.), szef Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia czy prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf (67 l.). To Emilia Sz. kontaktowała się z wybranymi dziennikarzami i nakręcała w mediach społecznościowych znajomych przeciwko krytycznym wobec reform PiS sędziom. Jak nam opowiada, zaczęła działać z ludźmi Zbigniewa Ziobry (49 l.) pod koniec 2016 r..
Pieniądze miał jej przekazywać sędzia Arkadiusz Cichocki (42 l.), który zapewniał, że może finansować akcję, bo „bardzo dobrze zarabia”. To on należał do WhatsApp’owej grupy „Kasta” i przekazał zapisy rozmów z kolegami Emilii. - Z czatu wynikało, że sędziowie zrobią zrzutkę. Najpierw miała być po 100 zł od każdego sędziego, który był na tym wspólnym czacie, potem pisali o 150 zł po podwyżce – mówi nam Emilia Sz., która jest przekonana, że nie dostała pieniędzy od wszystkich, a kasę przelewał jej sam Cichocki.
- W sumie mogło to być 3-4 tysiące złotych. Wysyłał przelewy na moje konto pod dziwnymi tytułami. Że to zwrot kosztów pomocy medycznej albo jakieś składki – zdrada nam kobieta. - Wpłaty były w wysokościach 300 zł, 400 zł, czy 1200 zł - opowiada słynna „Emi” i dodaje, że pieniądze były przeznaczone na kosmetyki czy ubrania.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że sędziowie spotykali się z Emilią. Czy przekazywali jej wówczas dokumenty lub prezenty? - Dostałam figurkę z dedykacją. I kwiaty od sędziego Cichockiego. Ale te kwiaty niekoniecznie były związane z tym, co robiłam - ujawnia hejterka. Cichocki przesyłał bowiem Emilii swoje nagie zdjęcia, przekazał też treść korespondencji z kolegami.
Czy szef resortu sprawiedliwości wiedział o sprawie? - Nie miałam kontaktów ze Zbigniewem Ziobrą, nie wiem, o czym wiedział - usłyszeliśmy na koniec od Emilii Sz.