"Super Express": - David Cameron znów gra na antyimigranckich nastrojach Brytyjczyków i w ostatnim wywiadzie dla BBC powiedział, że trzeba ograniczyć zasiłki dla dzieci imigrantów mieszkających w krajach pochodzenia. Za przykład podał tu Polaków. W kontekście prawa unijnego takie pomysły są do przeforsowania?
Dr Piotr Wawrzyk: - Jego pomysł wcielony w życie oznaczałby, że osoba obywatelstwa brytyjskiego, pracująca w Wielkiej Brytanii, a której dziecko przebywa np. w Polsce, taki zasiłek by dostała, a Polak w takiej samej sytuacji już nie. Mielibyśmy więc do czynienia z ukrytą dyskryminacją ze względu na obywatelstwo, co z kolei jest w prawie unijnym i orzecznictwie Trybunału w Strasburgu niedopuszczalne. Oczywiście, wszystko zależy, w jakie ramy prawne się to ubierze, ponieważ jeśli takiego prawa pozbawić także obywateli brytyjskich, wtedy będzie można to przeforsować.
- Unia mogłaby na to pójść, nawet jeśli pomysły Camerona dotknęłyby samych Brytyjczyków?
- Na pewno nie. Byłby to bowiem ogromny wyłom w prawie unijnym i praktyka, którą mogłyby powielać inne kraje. Przede wszystkim protestowałaby Komisja Europejska.
- Cameron zdaje sobie sprawę z międzynarodowych ograniczeń jego pomysłów nałożonych przez traktaty unijne, ale będzie walczył o poparcie innych krajów UE.
- Zapewne liczy na poparcie takich krajów jak Holandia, w której także istnieje ogromny potencjał antyimigracyjny w społeczeństwie. Pamiętajmy jednak o tym, że po pierwsze zmiana traktatów wymaga zgody wszystkich państw członkowskich. Musiałaby się na to zgodzić m.in. Polska, Bułgaria czy Rumunia, a to trudno mi sobie wyobrazić. Trzeba też jednak spojrzeć na propozycje Camerona i na ile on sam podchodzi do nich poważnie.
Zobacz też: Ważna informacja dla Polaków na Wyspach! Cameron ograniczy prawa imigrantów!
- Wydaje się, że to przede wszystkim gra polityczna z jego strony.
- Otóż to! To, co mówi na temat imigrantów, przeznaczone jest na użytek wewnętrzny, który powinien poprzeć Partię Konserwatywną, a nie skrajnie antyunijną Partię Niepodległości Zjednoczonego Królestwa pod wodzą Nigela Farage'a. Cameron w badaniach opinii publicznej czuje na plecach oddech tych prawdziwych eurosceptyków brytyjskich i stąd jego ostatnie posunięcia skierowane przeciwko imigrantom. Chce pokazać, że też ma takie poglądy jak jego najwięksi konkurenci. Skoro masz podróbkę, wybierz oryginał - zdaje się mówić Cameron.
- Tym bardziej że trzy czwarte Brytyjczyków popiera ograniczenie imigracji, więc politycznie jest o co grać.
- No właśnie. To, czy jego pomysły zostaną przeforsowane, jest teraz drugorzędną sprawą. Tym bardziej że jak już wspomnieliśmy, nie ma na to szans. Tak samo mało prawdopodobne jest to, że te propozycje zostaną zapisane w nowym statusie Wielkiej Brytanii w ramach Unii, które zapowiada Cameron. Jakby to miało bowiem wyglądać? Wyłączenie ze swobody przepływu osób? I tak już Wielka Brytania nie jest w strefie Schengen. Zresztą forsowanie takich pomysłów może sprawić Brytyjczykom więcej kłopotów, niż przynieść korzyści. Unia mogłaby się bowiem domagać likwidacji rajów podatkowych na zależnych od Londynu Wyspach Normandzkich. Nie wiem, czy Brytyjczykom się to wszystko opłaci.
- Ale czemu Bruksela nie reaguje na retorykę Camerona? Nawet jeśli jego słowa nie staną się ciałem, to podsycają niepotrzebnie ksenofobiczne nastroje.
- Myślę, że wszyscy w Brukseli zdają sobie sprawę z tego, o czym mówiliśmy - że to wewnątrzbrytyjska gra Camerona. Poważnie zaczną to traktować, kiedy premier Wielkiej Brytanii wyjdzie z konkretnymi propozycjami i będzie domagał się rozmów z Komisją Europejską. Wtedy będzie czas na ostrą reakcję. Na razie to tylko mgliste propozycje i odnosząc się do nich, KE stanęłaby po jednej ze stron wewnętrznego sporu w Wielkiej Brytanii.
Rozmawiał Tomasz Walczak