Elżbieta Jakubiak: Leszek do końca wierzył, że Donald Tusk jest jego przyjacielem

2010-07-24 23:45

W wywiadzie tygodnia "Super Expressu" Elżbieta Jakubiak, posłanka PiS, była minister sportu i szefowa Gabinetu Prezydenta RP. Jej zdaniem Lech Kaczyński do końca wierzył, że Donald Tusk jest jego przyjacielem.

"Super Express": - U zarania pani kontaktów ze światem polityki była Unia Wolności...

Elżbieta Jakubiak: - Nie byłam związana politycznie z UW, byłam urzędnikiem w Kancelarii Sejmu. Stosowała się do mnie ustawa o urzędnikach państwowych. Ale owszem, wspominam to jako jedno z pierwszych zajęć w dorosłym życiu. Z Olgą Krzyżanowską pracowałam nad ustawą o kombatantach. Ustawa okazała się być tak dobra, że od 1991 r. funkcjonuje prawie niezmieniona. Politykiem stałam się jednak dopiero przy braciach Kaczyńskich - najpierw jako szef Gabinetu Prezydenta RP, później jako minister sportu w rządzie Jarosława Kaczyńskiego i poseł.

- A dziś, razem z Joanną Kluzik-Rostkowską, zostanie pani wiceprezesem klubu PiS.

- Zobaczymy.

- Jakie są pani ambicje w polityce na jutro?

- Chciałabym jeszcze raz dostać szansę pracowania dla państwa we władzy wykonawczej. Mam bowiem kilka pomysłów, które wymagają bycia członkiem rządu. Mam w głowie parę projektów i wiem, że byłabym w stanie zebrać zespół, z którym bym je zrealizowała.

- Proszę uchylić rąbka tajemnicy.

- Powiem tak: bardzo lubię budować.

- Do kogo pani jest bliżej w PiS - do Adama Lipińskiego czy do Pawła Poncyljusza?

- Jeżeli w naszej partii są frakcje, to ja zawsze jestem we frakcji Jarosława Kaczyńskiego. Często mamy takie same poglądy.

- Świetnie, to może pani wytłumaczy, gdzie się podziała idea pokoju, którą mieliście roznosić po gościńcach życia politycznego i społecznego?

- Nic się nie zmieniło.

- Pani żartuje? Wasza retoryka się zmieniła. Ludzie na to patrzą i znów odwracają się od PiS. Nie widziała pani sondaży? Trwonicie kapitał poparcia, który zyskaliście dzięki nawoływaniu do zakończenia wojny polsko-polskiej.

- Trzy miesiące braku działań rządu w sprawie katastrofy smoleńskiej zmusza nas do reakcji - trzeba robić to, co jest możliwe. Dzisiaj w naszym zasięgu w Sejmie jest przede wszystkim powstanie specjalnego zespołu. Tak, widzę sondaże, żaden polityk nie lubi, kiedy spadają.

- I chyba będą spadać dalej. Zacytuję Jarosława Kaczyńskiego: "nie będę współpracował z nikim, kto był nie w porządku wobec mojego brata".

- Ja też nie mogę być blisko z panem Palikotem. Mamy, jak to politycy grubą skórę, ale wszystko ma swoje granice.

- To z "pokoju" już nic nie zostanie?

- "Pokój" dotyczy reformy służby zdrowia, reformy edukacji, polityki zagranicznej. Z Platformą dzieli nas stosunek do państwa. My uważamy, że katastrofa pokazała słabość państwa, a PO uważa na odwrót - że pokazała jego sprawność.

- A dlaczego winę za słabość państwa zrzuca pani tylko na jedną ekipę?

- Po prostu twierdzę, że jeżeli ktoś zostaje premierem - i jest przytomny - to musi zdawać sobie sprawę ze słabych i z silnych stron kraju i prowadzić taką politykę, aby go umacniać. Musi brać odpowiedzialność za wszystko - za sukcesy i za porażki. Tymczasem zdaniem Donalda Tuska i jego ekipy sukcesem państwa jest to, że jesteśmy zieloną wyspą na morzu pogrążonej w kryzysie Europy, ale również sukcesem jest na przykład to, co działo się w sprawie katastrofy. Przecież tak nie może być! Trzeba powiedzieć jasno - jedno jest sukcesem, a drugie porażką.

- Co się tyczy zielonej wyspy - PiS podpisuje się pod tym sukcesem...

- Owszem, gdyby nie dwa lata rządów PiS, byłoby to niemożliwe.

- Dlaczego nie odpowie pani tak samo w sprawie katastrofy?

- Czyli jak?

- Owszem, PiS też odpowiada za katastrofę - za naszych rządów VIP-y latały tymi samymi gratami i według tych samych ryzykownych procedur. Poza tym otoczenie prezydenta - najważniejszego pasażera na pokładzie - też ma coś do powiedzenia w sprawie organizowania delegacji.

- W Polsce za bezpieczeństwo prezydenta odpowiada rząd. Gdybyśmy rządzili, nie doszłoby do tej katastrofy.

- Śmiała teza.

- Przecież szef BOR-u publicznie mówił o locie do Smoleńska jako o prywatnej wizycie prezydenta. Skoro nie rozumie, że prezydent, pełniąc swoją funkcję, nigdy nie jest prywatną osobą, to powinien pomyśleć o dymisji. Platforma uznała za nieważne funkcje szefa Gabinetu Prezydenta i szefa Kancelarii Prezydenta - kwestionuje potrzebę tego, żeby posiadali ochronę, a jednocześnie liczba osób chronionych w Kancelarii Premiera wcale nie maleje. Ochrona i bezpieczeństwo nie mogą zależeć od tego, kto należy do której partii.

- Pani doskonale znała prezydenta...

- Był moim przyjacielem. Sam o tym mówił. Uwielbiałam jego żonę. Nasze rodziny były ze sobą tak blisko, że traktowałam go jak członka rodziny.

- Pilot też znał prezydenta. Oczywiście nie tak dobrze jak pani, a tylko w aspekcie swojej pracy - pilotowania samolotu. Jak pani skomentuje sugestię, że przyczyną katastrofy był charakter Lecha Kaczyńskiego, który dał o sobie znać np. podczas lądowania na Kaukazie?

- To plotka, że interweniował podczas lotu. Nie było wówczas nacisków na pilota. Poświadczyć to może były prezydent Litwy Valdas Adamkus. Ale przede wszystkim w Tbilisi były wówczas warunki do lądowania, tylko Rosjanie nie chcieli dopuścić do przylotu prezydenta Polski do suwerennej Gruzji. Porównywanie tych dwóch sytuacji także dlatego nie ma sensu. Lech Kaczyński nigdy nie naraziłby ludzi na utratę życia lub zdrowia. Wykluczam taką możliwość. Kiedy pełnił urząd prezydenta Warszawy, nakazał ewakuować metro po sygnale o tym, że może być w nim bomba.

Pamiętam to jak dziś, powiedział do mnie: "mogę zostać nikim, ale nie mógłbym żyć ze świadomością, że ktoś stracił swoje życie przeze mnie". Cechowała go ogromna empatia w stosunku do ludzi. Kiedyś na trasie z Warszawy do Bydgoszczy był świadkiem wypadku, w którym poszkodowana była dziewczyna. Kazał zatrzymać samochód, a później każdego dnia dzwonił do szpitala, pytając o stan jej zdrowia.

Jego dobroć i ufność czasem wręcz przeszkadzały w pełnieniu tak ważnego urzędu, na jaki został wybrany. Przecież on do końca wierzył Donaldowi Tuskowi w jego zapewnienia o przyjaźni! Mówiliśmy mu: "Leszku, on niestety już nie jest tym samym człowiekiem, co kiedyś". Ale pozostało pewne zaufanie wobec niego, które zrodziło się w czasach Solidarności.

- Jakie ma pani zarzuty wobec śledztwa w sprawie katastrofy?

/...czytaj na następnej stronie.../


- Jakie ma pani zarzuty wobec śledztwa w sprawie katastrofy?

- Polska prokuratura dysponuje jedną piątą materiałów dotyczących pierwszego polskiego wniosku. A złożono pięć wniosków. Czego nie ma polska strona? Między innymi wraku samolotu, części czarnych skrzynek, protokołów z sekcji zwłok, materiałów dotyczących miejsca katastrofy, dostępu do zapisów z czarnej skrzynki iła, który miał lądować przed prezydenckim samolotem. Poza tym społeczeństwo nic nie wie na temat ustaleń komisji Millera i komisji Kozieja. Komisji rządowych!

- Skąd pani wie, że prezydentura Bronisława Komorowskiego będzie śmieszna?

- Rzeczywiście, powiedziałam tak w telewizji... To było zbyt emocjonalne. Wiem, że Bronisław Komorowski będzie prezydentem mojego kraju, będę go więc szanować. Ale to nie jest człowiek, który może wykreować wielką ideę. Poza tym był jednym z tych, którzy obniżali prestiż urzędu prezydenta, a potem ubiegali się o niego. Jest więc mało wiarygodny. Dla mnie mężczyzna musi mieć twardy charakter - albo się robi jedno albo drugie. Myślę, że jego prezydentura będzie w cieniu premiera Tuska. I on sam się na taką rolę zgodził. A przecież powinien być przywódcą.

- Zazdrości pani Platformie, która tak jak kiedyś PiS przejmuje w Polsce pełnię władzy?

- Ależ Platforma jest w o wiele lepszej sytuacji! My byliśmy pod ciągłym obstrzałem mediów. Tymczasem Platformie media sprzyjają.

- To proszę wytłumaczyć, dlaczego oskarżacie PO o próbę upolitycznienia TVP? Po co mają zawłaszczać telewizję, skoro i tak, waszym zdaniem, sprzyja im?

- Widocznie to im nie wystarcza. Realizują marzenie o rządzie dusz. To będzie skutkować brakiem kontroli demokratycznej nad tą formacją polityczną.

- Jak pani postrzega aferę hazardową?

- Otóż pewna grupa chciała przechwycić część monopolu państwa. Doszło do pomieszania ról: urzędnicy zaczęli działać w imieniu niektórych biznesmenów, naruszając procedury.

- Jak blisko tej afery jest osoba premiera?

- Nie sposób jest go od niej oddzielić. Mirosław Drzewiecki występuje z nim na zdjęciach, jest jego przyjacielem, wrócił do Sejmu jakby nigdy nic.

- Co pani, jako była minister sportu, sądzi o przygotowaniach naszego kraju do EURO 2012?

- A jeszcze taki projekt istnieje? Z blisko tysiąca planowanych projektów zrealizowanych będzie tylko kilka. Będą stadiony, ale nie będzie nowych dworców, nie będzie większości planowanych dróg, nie będzie drugiej linii metra w Warszawie, nie wiemy, gdzie będą centra treningowe dla drużyn, nie ma projektów promocyjnych naszego kraju.

Elżbieta Jakubiak

Posłanka PiS, minister sportu i turystyki w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, była szefowa Gabinetu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej