Elity II RP były bardziej ideowe

2009-11-10 6:49

W rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości bilans Drugiej i Trzeciej Rzeczpospolitej przedstawia historyk, prof. Wojciech Roszkowski, a o znaczeniu 11 listopada 1918 r. w PRL i dziś przypomina opozycjonista, a dziś marszałek Senatu Bogdan Borusewicz

"Super Express": - Którą Rzeczpospolitą było trudniej zbudować: drugą, trzecią?

Prof. Wojciech Roszkowski: - Drugą. Wyłoniła się z niebytu - z otchłani wojennej i po 123 latach zaborów. Instytucje państwowe trzeba było budować praktycznie od nowa. Co więcej, tamtemu pokoleniu przyszło o Polskę walczyć - nie tylko na frontach I wojny światowej, ale przede wszystkim po 1918 r. Wojny z bolszewikami i z Ukraińcami stanowiły zagrożenie dla kształtu terytorialnego, a nawet dla bytu nowego państwa polskiego.

- Przed jakimi wyzwaniami na polu gospodarczym stanęli wówczas Polacy i czym się one różniły od sytuacji po 1989 r.?

- W 1918 r. głównym celem było scalenie trzech zaborów w jeden organizm państwowy. Oznaczało to utratę niemieckich i rosyjskich rynków zewnętrznych z powodu granicy celnej. Jeśli zaś chodzi o III RP, gospodarka nakazowo-rozdzielcza, którą odziedziczyliśmy po 1989 r., była zacofana, ekstensywna, nieracjonalna, a jej reforma niezwykle kosztowna i bolesna. Z drugiej strony, dzisiejsza Polska jest krajem sukcesu, bo właściwie nigdy wcześniej przeciętni Polacy nie żyli na tak wysokim poziomie. Jednak stan gospodarki portugalskiej, greckiej, hiszpańskiej - tych, które przed wojną były porównywalne z naszą - dziś jest znacznie wyższy. Okres komunizmu niewątpliwie cofnął nas o dziesiątki lat. Na minus III RP należy zapisać nieumiejętność stworzenia polskiej własności. Było to jednak trudniejsze niż w międzywojniu, kiedy własność odziedziczyliśmy po zaborach pod postacią niewielkiego polskiego kapitału i własności ziemskiej. Natomiast po komunizmie mieliśmy własność państwową, drobniutkie przedsiębiorstwa i niewydolne rolnictwo. Polski kapitał musiał być budowany od nowa, jednak został zdominowany przez kapitał obcy, przejmujący przedsiębiorstwa i banki. Oczywiście, obie Rzeczpospolite mają również czym się pochwalić. Największe osiągnięcia Polski przedwojennej to udany proces scalenia gospodarki, port w Gdyni, który stał się naszym oknem na świat, intensywnie rozbudowany okręg warszawski i Centralny Okręg Przemysłowy. Na uwagę zasługuje też reforma walutowa Grabskiego. Wprawdzie nie posunęła nas wiele naprzód, ale uratowała od katastrofy gospodarczej. W III RP hiperinflację zgasiła dość skuteczna reforma Balcerowicza, która osłabiła jednak restrukturyzację gospodarki. Pierwszym rządom III RP niestety niezbyt zależało na odrodzeniu polskiego kapitału. Należy też ubolewać, że nie stworzono silnej polskiej klasy średniej. Można to było osiągnąć poprzez tworzenie funduszy inwestycyjnych i reprywatyzację, która właściwie do dziś stoi w miejscu.

- II RP żyła w ciągłym zagrożeniu zewnętrznym, w odróżnieniu od Polski po 1989 r., której nic nie grozi, przynajmniej w sensie militarnym…

- Nasze obecne położenie geograficzne niewiele się zmieniło, ale geopolityczne już tak. Dawniej od wschodu i zachodu mieliśmy jawnych wrogów, a sojuszników dalekich i niezbyt skutecznych. Układy w Rapallo, Berlinie, a ostatecznie pakt Ribbentrop-Mołotow zniszczyły Polskę. Dziś jako członkowie NATO i UE możemy się raczej czuć bezpiecznie, nie ma zagrożenia militarnego, choć Rosja zagraża nam energetycznie, a Niemcy nie wyzbyli się historycznego rewizjonizmu. Ich wspólne interesy, jak Gazociąg Północny, niepokoją.

- II RP doświadczyła dwóch systemów rządzenia: parlamentarnego do 1926 r. oraz prezydenckiego, który dryfował w kierunku autorytarnym. Dziś mamy rządy mieszane, parlamentarno-prezydenckie. Który najlepiej przysłużył się Polsce?

- System instytucjonalny w państwie jest ważny, ale jego funkcjonowanie zależy w dużej mierze od sposobu sprawowania władzy oraz od kultury politycznej elit i społeczeństwa. Wszystkie systemy się sprawdziły, a zarazem mają ogromne mankamenty. Np. system parlamentarny cechuje brak sterowności władzy, a sanacyjny nie promował ludzi najsprawniejszych, lecz najlepiej podwiązanych do aparatu władzy - ten był bardziej skuteczny, ale nie zawsze bardziej sprawiedliwy. A w dzisiejszy system wbudowany jest konflikt między dwiema władzami wykonawczymi - rządem a prezydentem, dlatego jest najmniej skuteczny z nich wszystkich.

- Czym różniły się elity przedwojenne od dzisiejszych?

- Wywodzące się z różnych zaborów elity polityczne były często krytykowane za nieumiejętność porozumienia. Jednak mimo wielu trudności pokolenie międzywojenne potrafiło zbudować państwo szybciej i skuteczniej niż obecne. Dziś brakuje tak potężnych bodźców jak groźba wojny. Stąd Polacy nie szanują państwa, traktują je jak coś danego, co nie wymaga większych poświęceń i troski. Elity przedwojenne i szerokie kręgi społeczeństwa wchodziły w niepodległość ze świadomością, że ofiary są nieuniknione. Za miarę wysiłku narodu niech posłuży stopień mobilizacji do wojska - w listopadzie 1918 r. liczyło ono 5 tys. ludzi, a w 1920 r. już milion. Dla nich państwo było czymś niezwykle wartościowym.

- Wówczas elity państwu służyły, a dziś…

- …bardzo często służą samym sobie. W międzywojniu też były afery - związane z dostawami do wojska, łapówkarstwem, zawłaszczaniem funduszy państwowych. Te sprawy również były nagłaśniane i rozgrywane politycznie, ale nie było ich aż tyle, co teraz. Dziś w elitach biznesowych i politycznych skłonność do wykorzystywania tego, co prywatne i publiczne osiąga nieraz wymiar drastyczny. W II RP elity były bardzo dobrze przygotowane do przewodzenia społeczeństwu i narodowi. Dziś wykształcenie - choć formalnie wyższe - nie zawsze jest tak dobre. II RP miała też wielu mężów stanu - Piłsudski, którego polityka w 1918 r. była wręcz genialna, Dmowski, Paderewski, Witos, Daszyński. Naszych obecnych przywódców zweryfikuje dopiero historia.

Prof. Wojciech Roszkowski

Historyk, w drugim obiegu publikował jako Andrzej Albert, poseł do Parlamentu Europejskiego ubiegłej kadencji (PiS)