Prokuratura Krajowa prowadzi śledztwo, dotyczące wydatkowania środków z Funduszu Sprawiedliwości. Do tej pory zarzuty usłyszało 10 osób, z których trzy trafiły do aresztu. Na celowniku są m. in. politycy Suwerennej Polski, którzy zajmowali się funduszem, w tym Michał Woś, którego Sejm pozbawił w piątek immunitetu poselskiego. Jak informował Adam Bodnar, zarzuty stawiane byłemu wiceministrowi sprawiedliwości dotyczą nadużycia funkcji przez funkcjonariusza publicznego, nadużycia zaufania oraz wyrządzenia szkody majątkowej.
– Ten przypadek dowodzi, że w demokratycznym państwie prawa, władza wykonawcza mając w swoich rękach organy oskarżycielskie, jak prokuratura, działające na zlecenie polityczne może każdemu może postawić zarzut, a potem kierować akty oskarżenia w sprawach czysto politycznych na podstawie wymyślonych zarzutów – twierdził Woś w Sejmie.
Jego zdaniem Prokuratura nie wykazała „żadnych znamion czynu zabronionego, działania w celu osiągnięcia korzyści majątkowej czy osobistej ani nie wykazała jakiejkolwiek szkody”.
Zachowanie Michała Wosia zaciekawiło ekspertkę od mowy ciała, która postanowiła przyjrzeć się politykowi. Specjalistka od negocjacji i kreowania wizerunku Daria Domaradzka-Guzik patrzy na sprawę inaczej. – Szybkie tempo mówienia, wyższy ton głosu, uciekający oddech, przekrzykiwanie, rumieńce, niekontrolowany pot zlewny, spinanie ust, pozorowanie luzu i spokoju przez sztuczny uśmiech, powodujący grymas – tak ciało zdradza prawdziwy kłopot – skomentowała Domaradzka-Guzik.