To był odważny krok ze strony Andrzeja Dudy. Polski prezydent zwrócił się Nowym Yorku z apelem w kierunku Moskwy. Sprowadził tamtejsze władze do porządku wskazując, że Rosja powinna przestrzegać postanowień ONZ. – Nie może już twierdzić, że chroni bezpieczeństwo systemu międzynarodowego i innych narodów! – mówił o Rosji prezydent Andrzej Duda. Podczas „Szczytu dla Przyszłości" wyraził swoje zaniepokojenie i sprzeciw w obliczu zagrożenia podstawy światowego porządku opartego na tzw. konstytucji ONZ. – Nie możemy zgodzić się z sytuacją, w której ci, którzy podważają porządek oparty na Karcie Narodów Zjednoczonych, rosną w siłę! – oświadczył, podając przykład rosyjskiej agresji na Ukrainę.
Nie traktowałbym tego, jako groźbę, z punktu widzenia praktycznego to jest tylko apel, wystosowany do tego, żebyśmy zaczęli rozstrzygać spory międzynarodowe na podstawie Karty Narodów Zjednoczonych i prawa międzynarodowego. To będzie możliwe niestety tylko wtedy, kiedy największe mocarstwa świata uznają, że warto zakończyć pewne konflikty – wskazuje dr Krzysztof Winkler, specjalista w dziedzinie geopolityki.
W ocenie eksperta taka odważna deklaracja Andrzeja Dudy była bardzo dobrym posunięciem, ale jak podkreśla próżno liczyć na realny wydźwięk tych słów. – To był dobry ruch ze strony prezydenta z punktu widzenia polskich interesów. Czy to przyniesie wymiar praktyczny? Prawdopodobnie nie, dlatego, że jesteśmy na etapie tworzenia Nowego Porządku Światowego i niestety dla nas, jako państwa średniej wielkości coraz większe znaczenie odgrywa siła i rywalizacja między państwami, niezależnie od tego czy są one w jednym ugrupowaniu jak unia czy NATO – stwierdza Winkler. Tłumaczy, że w tej chwili państwa rywalizują ze sobą tak „jak rywalizowały od zawsze” – Walczą o strefy wpływów czy możliwości sprzedaży towarów i wykorzystują do tego prawo międzynarodowe, nie traktując go jako instancji, do której można się odwołać – zaznacza w rozmowie z „SE" dr Krzysztof Winkler.