Trzecia Droga zajęła czwarte miejsce za KO, PiS i Konfederacją, wyprzedzając jedynie Lewicę w wyborach do europarlamentu. Niespełna 7 proc. poparcia w czerwcowych wyborach – to wynik mniejszy o połowę w stosunku do zeszłorocznych wyborów parlamentarnych. Co było zatem przyczynkiem do spadku notowań formacji Szymona Hołowni i Władysława Kosiniaka-Kamysza? O tę sprawę zapytaliśmy politologa prof. Rafała Chwedoruka. – To bardzo eklektyczna formacja w wymiarze programowym i wymiarze zaplecza społecznego, gdzie można było znaleźć resztki dawnych zwolenników PSL, najmłodszych generacyjnie wyborców wiedzionych popkulturowym sznytem Szymona Hołowni oraz wielu byłych wyborców Platformy, a nawet SLD. I bardzo trudno było znaleźć wspólny mianownik dla tak zróżnicowanej grupy – mówi Rafał Chwedoruk.
– Do tego wyczerpała się tak jakby osobista siła oddziaływania Szymona Hołowni. Jego popkulturowy sznyt przydał się tylko w zasadzie na początku – w jednej kampanii. Nie było to też wszystko do końca spójne. Bo z jednej strony mieliśmy umiar, centrowość itd., a z drugiej popkulturowy przekaz i radykalne wypowiedzi o miażdżeniu Putina. Niekoniecznie korelujące z tą wizją partii odpowiedzialnej i umiarkowanej – dodaje.
Ekspert wskazuje, że „owa centorwość" partii miała także swoje minusy – np. w kwestiach aborcji. Jego zdaniem istotna część wyborców, która głosowała na Trzecią Drogę, a która wcześniej mogła sympatyzować z Platformą czy z Lewicą mogła czuć się zdezorientowana całą sytuacją. – Tych przyczyn jest więc bardzo dużo, a skala tej porażki powoduje, że to jest coś więcej, niż tylko porażka w wyborach. To pokazuje, że Hołownia musi coś zmienić, jeśli chce się w ogóle liczyć w walce o prezydenturę. Jeśli Szymon Hołownia wyjdzie z koalicji to będzie początek końca jego formacji. Zresztą jego wypowiedzi tuż po ogłoszeniu wyników wskazywały na świadomość tego zjawiska – mówi w rozmowie z „SE" prof. Rafał Chwedoruk.