Kiedy w sklepie płacimy kartą, bank, który nam ją wydał, pobiera tzw. opłatę interchange. Na transakcji zarabia też firma, z której karta pochodzi. Najgorzej na tym biznesie wychodzi sprzedawca, który traci część swojego zysku. Właśnie dlatego po długich bojach zmniejszono opłaty interchange, które w zależności od rodzaju karty nie mogą być wyższe niż 0,2 lub 0,3 proc. transakcji. Posłowie PO chcą jednak, by wydawcy kart z małym udziałem w rynku byli zwolnieni z tych limitów aż do 9 grudnia 2018 r.
W praktyce ta zmiana ma dotyczyć wyłącznie uważanych za elitarne Diners Club i American Express, bo jako jedyne spełniają warunki zawarte w nowych przepisach, które powstały po konsultacji z nimi samymi. - To bezczelny przekręt! Powinny się temu przyjrzeć odpowiednie podmioty - uważa Cezary Kaźmierczak, prezes ZPP. - To przepisy na zamówienie! - mówi Kaźmierczak. Zarzuty odpiera posłanka Krystyna Skowrońska, która reprezentuje klubowych kolegów składających projekt zmian. - Krytyka mnie dziwi. Oskarżenia, że chcemy pomóc konkretnym instytucjom, to teoria spiskowa - uważa.
- W przypadku omawianych podmiotów opłata interchange nie powinna wzrosnąć więcej niż do 3 proc. wartości transakcji, a zmiana przepisów wprowadzi większą konkurencyjność i będzie szansą dla polskich firm, które chciałyby działać na rynku kart płatniczych - podkreśla posłanka. Kontrowersyjny projekt jest przed drugim czytaniem w Sejmie. Szacuje się, że przedsiębiorcy, którzy akceptują karty American Express i Diners Club, mogą stracić na zmianie przepisów nawet kilkaset milionów złotych.