Witold Jurasz

i

Autor: materiały prasowe Witold Jurasz

Ekspert o wizycie szefowej Komisji Europejskiej w Polsce: Znaczącej zmiany nie będzie

2019-07-26 5:36

Myślę, że wkrótce okaże się, że będzie to kontynuacja polityki poprzedniej Komisji Europejskiej, z jedynie drobnym przesunięciem akcentów. Ewentualnie jest to szansa na nowy język, ale nie na nową treść– mówi w rozmowie z „Super Expressem” Witold Jurasz, dyplomata, publicysta, prezes Ośrodka Analiz Strategicznych.

„Super Express”: – Wizyta nowej przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen w Polsce może być uznana za nowe otwarcie we wzajemnych relacjach Polski z Unią Europejską?

Witold Jurasz: – Ja bym bardzo nie chciał, byśmy określali nasze relacje z Komisją i Unią Europejską jako „wzajemne”. Bo stosunki wzajemne, dwustronne, bilateralne, możemy mieć z innym państwem. Tymczasem KE to tyle, co władze UE, czyli instytucji, którą współtworzymy. Niestety polska polityka jest dziś taka, że wszyscy zaczynamy używać takiego języka. Natomiast niezależnie od języka, to faktem jest, że z poprzedną Komisją Europejską relacje nie były łatwe.

– Teraz ulegną zmianie?

– Każda zmiana kadrowa oznacza jakąś zmianę polityki, nie sądzę natomiast by była to zmiana znacząca.

– Dlaczego?

– Polityka na poziomie takich organizmów jak Unia Europejska w bardzo niewielkim stopniu zależy od ludzi. Ona jest tak naprawdę wypadkową interesów, prawa i wartości. A w znacznie mniejszym stopniu osobowości. Owszem przykład Stanów Zjednoczonych pokazuje, że czasem jest trochę inaczej, bo osobowość Donalda Trumpa wpływa na ich politykę, ale nawet Trump nie zmienił zasadniczych kierunków polityki zagranicznej USA. Zmienił owszem styl, ale nie politykę.

– Czego możemy więc spodziewać się po nowej Komisji Europejskiej pod kierunkiem Ursuli von der Leyen?

– Myślę, że wkrótce okaże się, że będzie to kontynuacja polityki poprzedniej Komisji Europejskiej, z jedynie drobnym przesunięciem akcentów. Ewentualnie jest to szansa na nowy język, ale nie na nową treść.

– W kwestii tej treści, czy polska pozycja w Unii Europejskiej w ostatnim czasie wzrosła, czy spadła?

– Biorąc pod uwagę fakt, że dwie główne partie w Parlamencie Europejskim – socjaliści i chadecy – nie mają większości, teoretycznie ta pozycja mogłaby wzrosnąć. W praktyce jednak obu frakcjom do większości brakuje w sumie niewiele. Układ we władzach UE jest czytelny. Wszyscy ludzie z panią von der Leyen reprezentują te same siły, które dotąd rządziły. Oczywiście nie wiemy jeszcze, jaki będzie ostateczny skład Komisji Europejskiej. Tak naprawdę dopiero wtedy będzie można stwierdzić, czy nastąpiła jakaś zmiana. Nie sądzę jednak, by była to jakaś fundamentalna różnica. W każdym razie nie widzę tego sukcesu, który rząd ogłasza.

– Jakie w takim razie działania powinien rząd podjąć, aby poprawić pozycję Polski w Unii?

– Pewnie musi dokonać jakiejś korekty kursu. Musi mieć możliwość manewru. To pole manewru jest dziś wąskie. PiS musi odejść od skrajnej postawy i szukać kompromisów, a nie tylko mówić na co się nie zgadzamy, nie oferując samemu ustępstw skoro sam ich oczekuje w innych sprawach. W czasach PO dominowało myślenie, że jak będziemy lubiani, to wszystko się uda. I tylko jakoś mimo, że byliśmy lubiani Niemcy nie wycofali się z Nord Stream 2. Teraz jesteśmy na drugim biegunie. Rządzący uważają, że nie jest ważne, czy nas w ogóle ktoś lubi. Ba, dominuje przeświadczenie, że właśnie to, że nas nie lubią dowodzi tego, że jesteśmy silni i niezależni. Tyle, że silnych to raczej wszyscy lubią (albo choć udają, że lubią). A czego trzeba? Długofalowej, pragmatycznej polityki. Ale na to się raczej nie zanosi.

Nasi Partnerzy polecają