Od wielu miesięcy trwa walka z koronawirusem. Rząd działa na wszelkie sposoby, ale podstępny wirus wciąż atakuje. W rozmowie z nami prof. Krzysztof Pyrć wskazał, że restrykcje powinny zostać wprowadzone już w połowie zeszłego roku. - To mogło sprawić, że fala jesienna nie zabiłaby kolejnych kilkudziesięciu tysięcy osób - tłumaczył prof. Pyrć. - Na razie sytuacja z omikronem nie wygląda źle, ale zobaczymy, jak fala będzie narastać. To jest niewiadoma - przyznał ekspert. - Jest szansa, że odporność nabyta dzięki szczepieniom i przechorowaniu pozwoli nam przejść przez obecną falę bez katastrofy. Szkoda, że za tą odporność musieliśmy zapłacić 200 tys. zgonów w Polsce - dodał ekspert.
Prof. Pyrć zwrócił uwagę na panujące przekonanie o łagodności omirkonu. Jak wyjaśnił, jest ono jedynie częściowo słusznie i trochę się je przecenia. - Nie mamy danych, które by pozwoliły mieć nam pewność, że ta beztroska przy niższym poziomie zaszczepienia nie skończy się podobnie jak poprzednie fale. Wtedy również wszyscy byli przekonani, że albo jesteśmy narodem wybranym, albo że już mamy odporność populacyjną. Zacznijmy planować, zamiast bazować na nadziei - zaapelował wirusolog.
Mleko się rozlało. Co robić teraz?
- Teraz może warto przestać się oszukiwać, że pandemii nie ma i zacząć zachowywać się racjonalnie. Omikron, podobnie jak i delta rozprzestrzeniały się do tej pory właściwie bez ograniczeń - wskazał prof. Pyrć. Jak podkreślił “najlepszym sposobem są szczepienia”. Dodał, że prawdopodobnie osoby z grupy ryzyka zostaną z nimi na kolejne lata. - Wirus nie zniknie, więc osoby wrażliwe będą w dalszym ciągu umierać - ocenił prof. Pyrć.