Donald Trump

i

Autor: AP

Wywiad "SE"

Ekspert nie ma wątpliwości: Nawet jeśli wygra Trump, nie będzie próby przehandlowania Ukrainy

2024-08-04 5:19

Dr Krzysztof Winkler. Ekspert ds. międzynarodowych, Warsaw Enterprise Institute: - Ukrywano ogólnie pogarszający się stan zdrowia prezydenta Bidena. Już w 2020 roku było pewne podejrzenie, co do tego, czy jest on w stanie wypełniać to jednak bardzo wymagające stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych - mówi w rozmowie z "Super Expressem".

„Super Express”: – Decyzja Joe Bidena o wycofaniu się z wyborów prezydenckich w USA nie była jakimś wielkim zaskoczeniem. A jednak sam Biden do ostatniej chwili uparcie podtrzymywał, że nie zrezygnuje. Co mogło zaważyć na zmianie jego stanowiska?

Dr Krzysztof Winkler: – Debata z 27 czerwca wyraźnie pokazała, że niestety stan zdrowia prezydenta Bidena nie pozwala mu na sprawne kontynuowanie i sprawowanie urzędu. O tym było już wiadomo, a więc zarzuty Republikanów co do tego, że amerykańskie media liberalno-lewicowe ukrywały ten fakt, niestety okazały się trafione. Potem mieliśmy nieudany zamach na byłego prezydenta Trumpa i konwencję Partii Republikańskiej, która pokazała swoje zjednoczenie parą Trump-Vance, a jednocześnie z drugiej strony coraz większe wątpliwości co do tego, czy prezydent Biden jest w stanie udźwignąć rolę lidera. I to spowodowało rozmowy w kuluarach, tzn. zaczęli się wypowiadać w tym temacie senatorowie demokratyczni i członkowie Izby Reprezentantów z ramienia Partii Demokratycznej. Coraz więcej z nich deklarowało, że jednak dobrze by było, gdyby prezydent Biden się wycofał. Mówi się o tym, że owy nacisk, który wywołał tą decyzję został zorganizowany przez Nancy Pelosi, byłą spiker Izby Reprezentantów, która jednocześnie wpierała te cykle rozmów, jakie politycy Partii Demokratycznej jak np. Chuck Schumer czy Hakeem Jeffries podejmowali z prezydentem Bidenem. To prawdopodobnie doprowadziło do tego, że prezydent zdecydował się ogłosić pisemnie swoją rezygnację.

– Czyli pana zdaniem celowo ukrywano jego stan zdrowia?

– Ukrywano ogólnie pogarszający się stan zdrowia prezydenta Bidena. Proszę zwrócić uwagę, że już w 2020 roku było pewne podejrzenie, co do tego, czy jest on w stanie wypełniać to jednak bardzo wymagające stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wówczas było to o tyle łatwiejsze, że szalała pandemia i niejako, jak to amerykańskie media określały, Biden zrobił kampanię ze swojego domu w Delaware. To było wtedy możliwe, natomiast w tym roku niestety trzeba było wyjść do wyborców i się pokazać.

– Ponad godzinna, intensywna debata to było widać za dużo dla Joe Bidena…

– Ta debata pokazała niestety, że jest naprawdę duży problem ze zdrowiem prezydenta Bidena, z jego zdolnością do funkcjonowania. A trzeba pamiętać, że dosłownie kilka tygodni przed debatą większość mediów liberalno-lewicowych mówiła: „nie ma żadnego problemu, prezydent Biden jest w pełni zdolny do sprawowania swojej funkcji”, po czym po tygodniu od tej debaty, kiedy okazało się, że tak nie jest i nie da się tego już ukrywać, zmieniły swoją narrację o 180 stopni.

– Kamala Harris poinformowała w Wisconsin, że otrzymała wystarczające poparcie ze strony demokratycznych delegatów dla jej kandydatury, więc to ona najpewniej powalczy w wyborach o fotel prezydenta USA. Jakie byłyby teraz jej szanse w walce z Trumpem? Może jeszcze z nim wygrać po tym wszystkim co się stało?

– Były robione takie sondaże. Sprawdzano wówczas hipotetycznie, jakie szanse miałaby Kamala Harris w starciu z Donaldem Trumpem i wypadała podobnie jak prezydent Biden, czyli od -2 do -3 proc. w stosunku do prezydenta Trumpa w całych Stanach Zjednoczonych. Co jest niekorzystne z jej punktu widzenia to to, że jej rankingi poparcia wśród amerykańskich wyborców były nieco gorsze, niż Bidena. Jeśli rzeczywiście Kamala Harris zostanie zatwierdzona jako kandydatka Demokratów, będzie musiała udowodnić, że jest osobą zdolną do tego, żeby być przywódcą, która może prowadzić Stany Zjednoczone.

– Dziwnym zbiegiem okoliczności Joe Biden przed wycofaniem się z wyborów nagle ogłosił, że jest chory na Covid 19. Czy to nie była aby zasłona dymna, żeby zejść ze sceny z klasą?

– Myślę, że może wykorzystano po prostu kwestię tego zarażenia, żeby prezydenta wycofać i podjąć ostateczne rozmowy w kwestii jego kandydatury. Tak przynajmniej część amerykańskich mediów to określa i nie mamy powodów przypuszczać, żeby tak nie było… Musielibyśmy być w pokoju narad i wewnętrznym kręgu prezydenta Bidena, żeby realnie powiedzieć, co się stało, natomiast takiej wersji, o której pani wspomniała również nie możemy wykluczyć.

– Przypuśćmy, że Donald Trump po raz kolejny wygra wybory. Co to będzie oznaczało dla NATO? Straci wsparcie dla wojny w Ukrainie? Czy Donald Trump po prostu pociągnie kraje do łożenia większych składek na wojnę?

– Obaj prezydenci byli tu w zasadzie konsekwentni. Prezydent Trump robił to w sposób bardziej dosadny i obcesowy. Prezydent Biden i jego administracja również naciskali na członków NATO, żeby ci spełniali ten wymóg dwóch procent albo więcej wydatków na obronność w relacjach do PKB, więc tutaj to się nie zmieni. Może być jedynie większa presja ze strony pałacu. Musielibyśmy zobaczyć dokładnie, jakie będą priorytety nowej administracji, natomiast podejrzewam, że takiego całkowitego wycofania USA z Europy raczej nie będzie. Spodziewałbym się bardziej po administracji Trumpa, że większy nacisk położy na współpracę z krajami nordyckimi, nadbałtyckimi – Polską czy Rumunią, a mniejszy na współpracę z Niemcami i Czechami.

– A może Trump jakimś cudem, jak zapowiadał, zakończy tę wojnę?

– Ta zapowiedź, że zakończy wojnę na Ukrainie w 24 godziny to oczywiście czysto kampanijna retoryka w stylu Trumpa. Natomiast prawda jest taka, że po tym uchwalonym pakiecie w kwocie 60 mld dolarów, zarówno Demokraci, jak i Republikanie mówili, że jest to ostatni tak duży pakiet pomocy ze strony Stanów Zjednoczonych, a więc ta pomoc będzie teraz mniejsza. Może też nastąpić próba odcięcia pomocy i wymuszenia niejako na Ukrainie zajęcia pozycji za stołem rokowań z Rosją lub wręcz przeciwnie – wysłanie tak dużej ilości sprzętu i wyposażenia, że z kolei Rosjanie będą musieli dojść do wniosku, że nie są w stanie Ukrainy złamać i doprowadzi ich to do rozmów pokojowych. Nie sądzę, że wydarzy się coś takiego, o czym się mówi w lewicowych mediach, że będzie przehandlowanie Ukrainy.

– To, co widzieliśmy po szczycie NATO, to jednak wzmożona mobilizacja ze strony sojuszników do pomocy w obronie przeciw Rosji. Również sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg otwarcie namawiał członków sojuszu o zniesienie ograniczeń w użyciu zachodniej broni, wysyłanej na Ukrainę...

– Są pewne ograniczenia, jeżeli chodzi o zasięg terytorialny użycia zachodniej broni, być może będą takie decyzje, żeby te ograniczenia stopniowo znosić, to już zapowiadał zresztą prezydent Biden. Może być więc kontynuacja tej polityki i poszerzenie tego zakresu.

– Wychodzi z tego wniosek, że na razie możemy spać spokojnie.

– Na pewno nie grozi nam to, że Stany Zjednoczone porzucą NATO. Czy będzie wojna z Rosją? To nie do końca zależy od Amerykanów, a od tego, jakie plany będą mieli Rosjanie, jak dobrze będzie im szło na Ukrainie i jakie działania podejmą. W tej chwili jesteśmy ofiarą ataku hybrydowego, czyli w zasadzie zgodnie z rosyjską terminologią, już w tej wojnie jesteśmy, tylko ona jeszcze nie przekroczyła progu kinetycznego. Także to nie jest tak, że my nie jesteśmy z Rosją w konflikcie...

– Jesteśmy już w stanie wojny?

– Zgodnie z rosyjską koncepcją wojny, konflikt z NATO zaczyna się daleko przed momentem rozpoczęcia wojny w fazie kinetycznej. Mówimy tu o presji migracyjnej, atakach cybernetycznych, manipulacją cenami surowców. Ten wachlarz jest naprawdę duży. To także działania dezinformacyjne agentury wpływu, zarówno w cyberprzestrzeni, jak i w tradycyjnych mediach. Można powiedzieć, że tak naprawdę, to wszystko jest wojną. I tutaj pożyczam tytuł od pana redaktora Marka Budzisza, który dokładnie opisał właśnie te założenia rosyjskiej myśli strategicznej. Rosjanie tak to traktują i z tego punktu widzenia już jakiś element tego konfliktu się toczy Trzeba pamiętać o tym, że rosyjska myśl wojskowa, przynajmniej w przeszłości, przestrzegała jednej zasady: „jedna wojna w jednym czasie”. Dopóki nie skończy się ta gorąca faza wojny na Ukrainie, raczej bym się nie spodziewał uderzenia rosyjskich bomb gdzie indziej.

Rozmawiała PATRYCJA FLORCZAK

VOD Raport - Wiech
Listen on Spreaker.