"Na ofensywie Nawrockiego rząd może zyskać". Tusk wykorzysta okazję?

2025-09-06 3:32

Weto po wecie, konflikt za konfliktem – Karol Nawrocki kreuje się na głównego oponenta rządu. Ale dyrektor More in Common Adam Traczyk ostrzega: taka polityka może się obrócić przeciwko niemu, zwłaszcza gdy blokuje rozwiązania, których chce większość społeczeństwa.

Tusk, Nawrocki

i

Autor: Marek Kudelski/Super Express; Art Service/Super Express
  • Wetowanie popularnych ustaw może szybko obrócić się przeciwko prezydentowi Nawrockiemu.
  • Strategia konfrontacji konsoliduje elektorat, ale nie wystarczy do wygrywania wyborów.
  • Rada Gabinetowa była bardziej politycznym ringiem niż przestrzenią współpracy.
  • Prezydent może prowadzić prawicę w stronę radykalnego, elitarnie liberalnego kursu à la Trump.

Wetowanie nie wystarczy Nawrockiemu, by wygrać

„Super Express”: - Znamy już strategię polityczną Karola Nawrockiego na najbliższe miesiące: wetować, przywoływać rząd do porządku, proponować ustawy bliskie swoim poglądom. Jednym słowem paraliżować prace rządu tam, gdzie się to opłaca. Czy prezydent może działać tak bez końca i bez konsekwencji?

Adam Traczyk: - Czy ciągłe rzucanie rządowi kłód pod nogi się opłaci, jeszcze się okaże. Zagorzali zwolennicy Prawa i Sprawiedliwości albo zatwardziali przeciwnicy Donalda Tuska będą oczywiście oklaskiwać nieprzejednaną i konfrontacyjną postawę prezydenta wobec rządu. Ale co stanie się, gdy rząd będzie kładł na biurku prezydenta Nawrockiego ustawy cieszące się społecznym poparciem, a ten będzie odmawiał ich podpisania?

- Na razie prezydent zdaje się iść za głosem ludu.

- Niekoniecznie. Przedsmak takiej sytuacji dało nam weto wobec ustawy wiatrakowej. Badania pokazały, że zdecydowana większość Polaków chciała podpisania zaproponowanej przez rząd ustawy. Oczywiście, dziś jeszcze koszty wizerunkowe są dla prezydenta ograniczone. Na początku kadencji dysponuje on pewnym kredytem zaufania, a korzyści związane z prężeniem muskułów i rozpychaniem się na scenie politycznej mogą być warte krytyki. Ale jeśli rząd będzie w stanie regularnie wywierać na prezydenta podobną presję, to wetowanie może okazać się krótkowzroczną strategią.

Gra Nawrockiego na prawicowy elektorat to za mało

- Bez wątpienia początek prezydentury Nawrockiego to próba umocnienia prawicowego elektoratu i gra na jego zadowolenie. W spolaryzowanym świecie współczesnej polityki dbanie o swoich najwierniejszych wyborców to najlepsza strategia przetrwania?

- Przetrwania – tak, wygrywania – niekoniecznie. Widzimy bowiem wyraźnie, że Polki i Polacy regularnie poszukują politycznych alternatyw, które dają przynajmniej namiastkę nadziei na wyrwanie się ze szponów polaryzacji. W 2015 roku „schowanie” najbardziej radykalnych polityków z Antonim Macierewiczem na czele pomogło Prawu i Sprawiedliwości przejąć głosy wyborców Pawła Kukiza z wyborów prezydenckich i w konsekwencji przejąć władzę, a w 2023 świetny wynik umiarkowanej Trzeciej Drogi utorował drogę do władzy obecnej koalicji.

- Czyli to mityczne centrum dalej jest ważne?

- Najwierniejsi wyborcy to fundament, ale o zwycięstwie lub porażce decydują wyborcy umiarkowani. Niemniej, na wczesnym etapie prezydentury intencją prezydenta Nawrockiego może być konsolidacja poparcia, które uzyskał w II turze. A musimy pamiętać, że spory odsetek głosów, które przesądziły o jego zwycięstwie, był niejako pożyczony od Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna. Wchodząc w ostry spór z obozem rządzącym prezydent Nawrocki buduje siebie więc jako jeden z biegunów polskiej polityki próbując zepchnąć innych graczy do cienia. W tle toczy się natomiast partyjna walka o rząd dusz na prawicy pomiędzy Prawem i Sprawiedliwością a Konfederacją. Widać wyraźnie, że Jarosławowi Kaczyńskiemu nie jest w smak, że urosła mu realna konkurencja. Dla niego prezydent może być pożądanym narzędziem, aby z jego pomocą wzmacniać polaryzację odcinając tym samym tlen Konfederacji – o ile oczywiście sam prezydent jest tym zainteresowany.

Tusk i rząd wcale nie muszą znaleźć się pod ścianą

- More in Common od dawna bada nastroje społeczne w naszym kraju i z waszych badań w zasadzie zawsze wynika, że jednak Polacy oczekują od polityków porozumienia ponad podziałami. Tu czai się pułapka na Karola Nawrockiego? Czy może jednak oczekiwania swoje, ale w politycznej walce jednak ważniejsze są igrzyska i kto walczy w nich bardziej widowiskowo, zyskuje?

- Faktycznie jesteśmy zmęczeni nieustannym konfliktem politycznym, chcielibyśmy więcej współpracy, ale też, żeby jednak nasze było na wierzchu. W efekcie dostajemy od polityków przedziwny spektakl, którego jaskrawym przykładem była niedawna Rada Gabinetowa zwołana przez prezydenta Nawrockiego. Zarówno prezydent jak i premier deklarowali na niej wolę współpracy dla dobra Polski, ale przecież samo jej zwołanie pomyślane było jako stworzenie przestrzeni do stoczenia kolejnej rundy politycznego pojedynku – była niejako ringiem, na którym prezydent i premier próbowali zaznaczyć swoją dominację nad przeciwnikiem. Niemniej, dla dobra Polski byłoby dobrze, aby wszystkie strony sporu pamiętały, że ponoszą one nie tylko odpowiedzialność za losy swoich obozów politycznych, ale i Polski. A my jako obywatele mamy prawo od nich wymagać, aby obydwa ośrodki władzy, mimo wszystkich różnic, potrafiły w sprawach fundamentalnych ze sobą w cywilizowany i zgodny z naszym porządkiem konstytucyjnym sposób ze sobą współpracować.

- A może Karol Nawrocki jest póki co w dość komfortowej sytuacji. Do wyborów prezydenckich jeszcze cała epoka polityczna i na razie może grać na PiS, by, osłabiając rząd, pomóc mu wygrać w 2027 r.?

- Ani obóz prezydencki, ani jego zaplecze polityczne nie ukrywają przecież takich intencji. Karol Nawrocki o Donaldzie Tusku mówił, że to najgorszy premier w historii III RP, a politycy Prawa i Sprawiedliwości wtórowali mu deklarując, że celem prezydentury jest doprowadzenie do zmiany rządu. Pytanie tylko, czy dla Karola Nawrockiego priorytetem jest gra na jak najwyższy wynik Prawa i Sprawiedliwości, czy na przykład na bycie akuszerem i patronem koalicji PiS-Konfederacja.

- Od wyboru Nawrockiego było wiadomo, że rząd, jak w czasach gorszącej kohabitacji rządu PO i prezydenta Lecha Kaczyńskiego, będzie się starał pokazać ośrodek prezydencki jako hamulcowego zmian. Te kilkanaście lat temu zadziałało to znakomicie. Pytanie, czy obecnie ta strategia może jeszcze działać?

- W zasadzie nie ma wobec niej alternatywy, jeśli koalicja poważnie myśli o utrzymaniu władzy po 2027 roku. Nieprzejednana, wręcz wprost wroga postawa Karola Nawrockiego wobec rządu jest dla koalicji z jednej strony problemem, ale i szansą. Żeby bowiem móc przedstawić prezydenta jako hamulcowego, to wpierw samemu trzeba wykazać się pewną aktywnością. Po przespaniu pierwszych kilkunastu miesięcy swojej kadencji rząd zdaje się wreszcie przyśpieszać. Do tego na tle prezydenckich wet koalicja może wyraźniej zarysować swój plan na Polskę. Już w przypadku dotychczasowych wet widać, że rząd aktywniej bronił swoich racji, a konfrontacja na Radzie Gabinetowej była okazją do zarysowania alternatywnej do prezydenckiej wizji Polski.

Nawrocki może mieć inne wyobrażenia o przyszłości prawicy niż Kaczyński

- Wybory prezydenckie i sukcesy radykałów z Konfederacji i Grzegorza Brauna zmusiły PiS, by samemu się zradykalizować. Polityka prezydenta i chór polityków PiS, który ją wspiera, po cichu składa do grobu politykę prospołeczną, idąc w stronę antyspołecznego fundamentalizmu rynkowego oraz już całkiem głośno odżegnuje się od swojej proukraińskiej polityki. Czy tu jednak nie okaże się, że podobnie jak wcześniej PO, zamiast napędzać wyborców sobie wzmocni tylko Konfederację? Nie okaże się po prostu niewiarygodny w tej wolcie dla wyborców Konfederacji?

- Prezes Kaczyński zdaje się zdiagnozował już ten problem i dał wyraźny sygnał do odwrotu. W ostatnich przemówieniach oskarżył on przecież Konfederację o propagowanie darwinizmu społecznego. Także Mateusz Morawiecki w bezpośredniej konfrontacji ze Sławomirem Mentzenem uderzył w te tony deklarując się jako zwolennik solidaryzmu. Z kolei Piotr Müller lidera Konfederacji nazwał „młodym Balcerowiczem”. Pojawiają się tylko dwa zasadnicze problemy, choć różnej natury.

- To znaczy?

- Po pierwsze, czy w ten sposób uda się przekonać do PiS młodych wyborców o silnym rysie indywidualistycznym po tym, jak jeszcze chwilę temu kłaniano się nisko Konfederacji i jej pomysłom. A po drugie, jakie w tej sytuacji zachowa się prezydent Nawrocki, który w kampanii zdecydowanie odciął się od dziedzictwa Lecha Kaczyńskiego zarówno w sprawach Ukrainy, jak i społeczno-gospodarczych. Przecież jako kandydat program Konfederacji przyjął jako swój podpisując „deklarację toruńską” podsuniętą mu przez Sławomira Mentzena. Analizując poglądy gospodarcze prezydenta – jego zapowiedź o wetowaniu każdego nowego podatku czy złożoną już propozycje ulg podatkowych na garstki najbogatszych Polaków – pojawia się pytanie zarówno o spójność przekazu PiS, jak i długofalowy kierunek programowy partii czy szerzej całej prawicy. Być może prezydent ma tu zupełnie inne wyobrażenia niż prezes i zamiast podążać bardziej tradycyjną drogą europejskiej chadecji i społecznej gospodarki rynkowej woli budować w Polsce kopię ruchu MAGA Donalda Trumpa z agendą gospodarczą znacznie bardziej przyjazną wąskiej grupie najbogatszych.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki