Antoni Macierewicz w weekend mówił o zawartości raportu. – Materiał uściśla, precyzuje i w sposób bezsporny udowadnia, że do tragedii smoleńskiej doszło na skutek ingerencji ze strony rosyjskiej. To przede wszystkim eksplozje, które zniszczyły samolot – twierdził w programie pierwszym Polskiego Radia. – W tupolewie wybuchła bomba termobaryczna, dokładnie taka, jakich Putin używa w Ukrainie – doprecyzował polityk, zapowiadając „raport na 10 tys. stron i kilkanaście filmów”.
Co na to członek państwowej komisji, która badała przyczyny katastrofy przed Macierewiczem?
– Z czterech członków załogi tylko jedna miała odpowiednie uprawnienia do wykonania tego lotu – przypomina wydarzenia z 10 kwietnia dr Maciej Lasek, inżynier specjalizujący się w mechanice lotu, który od maja 2010 do lipca 2011 r. wchodził w skład Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, utworzonej do zbadania katastrofy Tu-154. – 12 minut przed wypadkiem kontroler w Smoleńsku mówi „widoczność 400” i dodaje „warunków do przyjęcia nie ma”. Co odpowiadają piloci? „Jeśli to możliwe, spróbujemy podejść”. Dwie minuty przed wypadkiem piloci się dowiadują, że widoczność spadła do 200, a na wysokości 100 m wciąż nie było widać lotniska. Piloci nie zareagowali nawet na dźwięki systemu TAWS. Dopiero na wysokości 6 m nad ziemią piloci poderwali maszynę. Było za późno. Skrzydło zderzyło się z brzozą o obwodzie 1,5 m. Niech powtarzający slogan o pancernej brzozie wyobrażą sobie, jak wygląda samochód zderzający się z drzewem, pędząc 270 km/h – mówi Lasek.
Ekspert odnosi się również do teorii o wybuchu. – Kilkaset metrów od wypadku stała obsługa polskiego Jak-40. Nikt z tej delegacji nie słyszał odgłosu, który sugerowałby wybuch. W rejestratorze głosu nie nagrał się żaden dźwięk wybuchu a samolot był sprawdzany przez pirotechników przed wylotem – przypomina Lasek. – W zeszłym tygodniu prokuratura zdystansowała się do rewelacji Macierewicza i powiedziała rodzinom, że nie ma żadnych nowych dowodów. "Smoleńsk to jedynie narzędzie polityczne", powiedział niegdyś Macierewicz do gen. Pytla i to najlepiej podsumowuje jego motywy. To bowiem ostatni moment, kiedy PiS może zagrać kartą smoleńską. A ludzie chcą wierzyć, że za tą tragedią kryje się coś więcej, niż seria katastrofalnych błędów, których można było uniknąć. Chce się nadać temu cierpieniu głębszy sens - kwituje ekspert.
– Prawdę o Smoleńsku na sto dziesięć procent poznamy, dopiero kiedy Putina odstrzelą, kiedy otworzą archiwa – mówi nam Jacek Świat (67 l.), wdowiec po zmarłej w katastrofie wiceprezes PiS Aleksandrze Natalii-Świat (†51 l.). – Ale po tym, co się dziś dzieje na Ukrainie, widzimy, że strącenie samolotu dla Rosjan to żaden problem – dodaje.