Strasburg

i

Autor: archiwum se.pl

Edvard Kozusnik: Zlikwidujmy ten absurd

2013-02-07 3:00

Tracimy w Strasburgu 200 mln euro rocznie!.

"Super Express": - Rozpoczął pan walkę o likwidację Strasburga jako siedziby europarlamentu i skupienie wszystkich prac w Brukseli. Ten pomysł już się pojawiał...

Edvard Kozusnik: - I jakoś nie doprowadzono go do końca. Ja zamierzam odwiedzić wszystkich europejskich premierów, chcąc uzyskać deklarację likwidacji drugiego miejsca posiedzeń Parlamentu Europejskiego w Strasburgu. Mam już poparcie premierów rządów Czech i Wielkiej Brytanii. W marcu zapewne odwiedzę premiera Tuska.

- Naprawdę wierzy pan, że Francuzi pozbędą się siedziby istotnej instytucji unijnej na swoim terenie?

- To nie jest kwestia wiary. Musimy po prostu przekonać ich bądź wymusić tę zmianę. Wielu Europejczyków, w tym Polacy, nie zdaje sobie sprawy, jak wiele pieniędzy jest w ten sposób marnowanych.

- Nawet unijni komisarze przyznają, że zaledwie jedna w miesiącu plenarna sesja europarlamentu w Strasburgu to koszt 200 milionów euro rocznie, czyli ponad 800 milionów złotych.

- Właśnie! I w dodatku broni go już właściwie tylko każdy kolejny francuski rząd i ewentualnie rządy, które coś w zamian za to od Francuzów wytargują. Prezydent Francji Hollande mówi nieustannie o wspieraniu młodych ludzi, a także ograniczeniu przywilejów elit i najbogatszych. Niech będzie konsekwentny i zrezygnuje ze Strasburga. Choćby na rzecz młodych. Z budynków europarlamentu w Strasburgu można zrobić świetne miasteczko uniwersyteckie, nie ma sprawy! Chętnie wesprę prezydenta Hollande'a w tym dziele.

- Co mówią pańscy koledzy, francuscy europosłowie, na temat likwidacji siedziby w Strasburgu?

- Starsi bronią Strasburga, powołując się na tradycję. Młodsi, podobnie jak sami Francuzi, niezależnie od tego, czy są z lewicy czy prawicy, zgadzają się, że to nie ma znaczenia. Widzą, że są ważniejsze sprawy, a to zbędny wydatek. Wygląda na to, że wraz ze zmianą generacji sprawa będzie do przeforsowania.

- Ale jeszcze nie teraz?

- Wcale tego nie wiadomo. Ta sprawa staje już podczas unijnych szczytów jako jeden z punktów rozważanych w dyskusjach o oszczędnościach związanych z nowym budżetem. Większość polityków nie ukrywa, że to jest aberracja. Te comiesięczne przenosiny na kilka dni, z całą obsługą, dokumentami... Rzeczywiście nie spodziewam się, żeby udało się to zlikwidować już w tym roku. Uważam jednak, że po wyborach do europarlamentu w 2014 r. jest to jak najbardziej realne. Zwłaszcza w sytuacji kampanii, która w większości krajów będzie odbywała się w kryzysie. I trzeba będzie otwarcie powiedzieć, po co utrzymujemy cyrk kosztujący nas 200 milionów euro rocznie, skoro możemy się bez tego odbyć.

Edvard Kozusnik

Europoseł czeskiej konserwatywnej partii ODS

Nasi Partnerzy polecają