Zbigniew Ziobro

i

Autor: Bartosz Krupa Zbigniew Ziobro

Echa publikacji „SE” o bezkarności zabójcy Jaroszewiczów. Ziobro: To efekt złego prawa

2018-07-28 5:33

„Super Express: – Jeden z zabójców podejrzanych o zamordowanie małżeństwa Jaroszewiczów może uniknąć kary – wynika z informacji „Super Expressu”. Jak to w ogóle ocenić? - Wynika to ze złego prawa, premiującego niższym wyrokiem najgroźniejszych przestępców , którzy dokonują przestępstw niejako hurtowo. Dziś można kogoś zabić, kogoś pobić, jeszcze inną osobę zgwałcić i okraść, a wymierzona kara będzie w praktyce karą tylko za to najpoważniejsze przestępstwo, powiększoną co najwyżej o parę lat. Inne przestępstwa uchodzą w ten sposób na sucho. Dlatego rząd pracuje nad rozwiązaniami, które pozwolą na to, by najgroźniejsi bandyci byli karani za każde popełnione przestępstwo i nie dostawali bonusów za to, że dokonują ich masowo. Dotyczy to zwłaszcza takich zbrodni, jak zabójstwa czy okrutne gwałty. Sprawa morderstwa Jaroszewiczów to najlepsza ilustracja, że tym problemem trzeba się zająć. -

Jakie zmiany są możliwe do wprowadzenia?

Chcę, żeby Polacy czuli się bezpiecznie, a przestępcy byli traktowani sprawiedliwie. Kary muszą być dolegliwe i izolować najgroźniejszych skazanych, dawać ofiarom poczucie zadośćuczynienia, a wszystkim Polakom – przywracać wiarę w sprawiedliwość. I nad takimi właśnie zmianami w prawie pracujemy. Są jeszcze w fazie dyskusji i będą zapewne podlegać modyfikacjom, dlatego nie mogę wchodzić w szczegóły. Niezależnie od tej pojedynczej kwestii kar dla najgroźniejszych przestępców, którą wywołała sprawa zabójcy Jaroszewiczów, toczą się też prace nad większą reformą kodeksu karnego.

- Chciałbym wrócić do sprawy samego Jaroszewicza. Jeżeli dostałby karę dożywotniego więzienia, to jednak poniósłby odpowiedzialność?

–Nie dostanie dożywocia, ponieważ wówczas gdy popełnił przestępstwo, nie było takiej kary w kodeksie, na podstawie którego będzie sądzony. Najwyższą karą w 1992 roku, gdy doszło do mordu na małżeństwie Jaroszewiczów, było 25 lat więzienia, bo zaprzestano już wtedy orzekać karę śmierci. I właśnie tyle, czyli 25 lat, grozi maksymalnie podejrzanemu. Ale skoro kończy odbywać już karę za inne zbrodnie z tego okresu, to ze względu na wyrok łączny drugiej takiej kary już nie można wobec niego wykonać. Za dwa lata wyjdzie więc na wolność nawet jeśli sąd w tym czasie uzna go winnym morderstwa Jaroszewiczów. To jest szokujące, ale de facto pozostanie bezkarny. Takie są właśnie konsekwencje liberalizacji odpowiedzialności karnej i pobłażliwego traktowania najcięższych przestępstw przez prawodawców z przełomu lat 80. i 90.