- Gdybyśmy mieli takie prawo, które ocenia urzędnika za złe decyzje, za sprzeniewierzenie pieniędzy, to moglibyśmy o tym dyskutować. Dzięki poprzednim rządom, takiego prawa nie mamy, a ja uważam, że takie prawo powinno być. Dosyć ciężko będzie Donaldowi Tuskowi udowodnić, że Macierewicz prowadząc komisję po prostu siedział tam i pobierał pieniądze. To, że ten raport jest kłamliwy, to inna sprawa. Wiem doskonale, że musimy zmienić prawo i zrobić tak, że polityk będzie odpowiadał za swoje złe decyzje. Mamy taką sytuację, że politycy są bezkarni. Rozliczyć polityków można tylko politycznie albo przez Trybunał Stanu, który nie istnieje. To fikcyjna instytucja. Politycy partii rządzącej mogą się bawić pieniędzmi publicznymi do woli - komentował Dziambor ostatnie zamieszanie wokół Antoniego Macierewicza.
- Skuteczność tego rządu jest gigantyczna. Mamy 7 lat rządów i wciąż nie mamy wraku Tupolewa u siebie. To była pałka na poprzednie rządy również. O tym wszyscy wiedzieliśmy, że nic się nie zadzieje. Podkomisja smoleńska jest uruchamiana, bo jest pewien elektorat na to. Antoni Macierewicz jest wyciągany, kiedy to potrzebne. A chowany jest też, kiedy jest to potrzebne. I to jest fascynująca działalność, bo Prawo i Sprawiedliwość opanowało tę umiejętność schowania polityka, który im nie pasuje, w odpowiednim momencie - stwierdził polityk Konfederacji.
- To jest obrzydliwe. Ale cała polityka PiS jest obrzydliwa względem społeczeństwa i względem ludzi, którzy nie są ich wyborcami. Bo PiS od samego początku działa w ten sposób, że zadowala tylko swoją grupę wyborców, budząc wręcz nienawiść pozostałych - ocenił Artur Dziambor. - Nigdy nie było żadnego rządu, który tak bardzo nienawidził ludzi, którzy pracują gdziekolwiek poza sferą budżetową. Nigdy nie było rządu, który w ogóle pomyślałby o tym, że pewnymi ustawami, pewnymi ruchami w gospodarce doprowadzić do sytuacji, w której będziemy mieli bardzo bogatych, wyznaczonych palcem, albo bardzo biednych, czyli całe społeczeństwo. Nigdy nie było premiera, który tak bardzo by kłamał i manipulował swoim przekazem - ostro skomentował polityk.
Zapytany o wypowiedzi Janusza Korwina-Mikke i Grzegorza Brauna, które oskarżane są o prorosyjski wydźwięk, bronił kolegów z formacji. - Wypowiedzi, które próbują odkłamywać pewne rzeczy, niekoniecznie są wypowiedziami prorosyjskimi. Jak mówimy o problemach, które pojawiają się w związku z wojną w Ukrainie, musimy o tym rozmawiać przytomnie, a my mamy multum różnych problemów, które są wokół tego. Te wypowiedzi są ostre. Natomiast na pewno przekaz Konfederacji pewnie też pani słyszy. Jeśli my się podejmujemy różnych działań, na przykład w szkolnictwie mamy 185 tys. ukraińskich dzieci, to są dzieci, które trzeba utrzymać, którym trzeba dodać nauczyciela, trzeba utworzyć klasy. My się pytamy, co dostaniemy w zamian. Pomoc zwykła ludzka, bardzo fajnie, ale my nie możemy pomagać w taki sposób, żeby zbankrutować. Pomoc dla Ukrainy może doprowadzić do sytuacji, że my nie będziemy mieli dla swoich. To nie jest działanie prorosyjskie, ani prokuraińskie, ale propolskie, przytomne - podsumował Artur Dziambor.
O wrzutce dotyczącej przesunięcia wyborów samorządowych Artur Dziambor mówił wprost. - Wybory samorządowe muszą być przesunięte, bo nie mogą się odbyć naraz. Wybory wypadają w październiku. Wyobraża pani sobie dwie kampanie wyborcze w jednym miesiącu na hura? Oczywiście, że trzeba było o tym wcześniej myśleć. My wszyscy o tym myśleliśmy, Konfederacji nie było wtedy w Sejmie, gdy ta decyzja była podejmowana. Ale myśmy rysowali im to na memach, że "spotkamy się w 2023 roku i zobaczymy, co wtedy zrobicie". I wiadomo, co zrobią. Wybory samorządowe przesuną na 2024 i to na październik, a nie na maj, bo w maju mamy europarlament - podkreślił konfederata.