Jedną z pierwszych zmian wprowadzonych przez Barbarę Nowacką było zakazanie zadawania prac domowych dla uczniów szkół podstawowych w klasach I-III i zniesienie obowiązku odrabiania lekcji w klasach IV-VIII. Co ciekawe, ustawa obowiązuje w szkołach publicznych, ale niekoniecznie w prywatnych.
- Rozporządzenie w części dotyczącej prac domowych wprost odnosi się tylko do placówek publicznych. Placówki niepubliczne nie są więc zobowiązane do jego przestrzegania, bowiem kwestie oceniania bieżącego w szkołach niepublicznych uregulowane są w statucie szkoły - mówiła adwokat Michalina Koligot z Kancelarii Prawa Oświatowego Kowalak Jędrzejewska Konrady Adwokaci i Radcowie Prawni w Poznaniu w rozmowie z Wirtualną Polską.
Prawniczka stwierdziła, ze rozporządzenie nie jest do końca jasne, co spowoduje różnice w interpretacji. Zaznacza także, że niekoniecznie takie rozwiązanie będzie korzystne dla uczniów, a jako przykład podaje możliwość poprawy oceny dzięki pracom domowym.
Niezadowolony ze zmiany jest także Jarosław Pytlak, dyrektor szkół Społecznego Towarzystwa Oświatowego. - Ta zmiana nas nie obowiązuje, jednak to nie oznacza, że nie stwarza problemów. Uczniowie oczekują, że coś w temacie prac domowych się zadzieje. Niektórzy już pytali wychowawców, czy u nas też likwidacja wejdzie w życie i cieszyli się na ten pomysł - stwierdził w rozmowie z Wirtualną Polską.
Według niego rozporządzenie jest nonsensowne i zwrócił uwagę na nieścisłości. - W rozporządzeniu jest kategoria "prace techniczno-plastyczne", które nie zostały specjalnie zdefiniowane. Jest też absurd: prace pisemne są zabronione z wyjątkiem tych, które ćwiczą motorykę małą. A przecież wszystkie prace pisemne ją ćwiczą. Mamy do czynienia z produktem wadliwym prawnie, który wprowadzono tylko po to, by dotrzymać obietnicy rzucanej przez polityków. Nie ma to jednak nic wspólnego z poprawą jakości edukacji. Szkoła potrzebuje zmian, ale nie tędy droga - mówił.
Co więcej, Jarosław Pytlak widzi w rozporządzeniu pogwałcenie zasad z Karty Nauczyciela. - Nawet były minister edukacji Przemysław Czarnek nie zamachnął się tak na autonomię nauczycielską, jak robi to obecna władza. Dla mnie to czysty populizm, który spotkał się z wielkim aplauzem. To oczywiście świadczy o tym, że istnieje zapotrzebowanie społeczne na zmiany w edukacji, ale zadziałano pod publiczkę - uznał.
Choć uczniowie mogą być zadowoleni, że zostali zwolnieni z odrabiania lekcji, dzięki czemu będą mieć więcej czasu na naukę czy rozwój pasji, dorośli najwidoczniej widzą pewne wady w tym rozwiązaniu. Można się zastanawiać, czy kolejne zmiany, jakie chce wprowadzić Barbara Nowacka, zostaną lepiej przyjęte.
W naszej galerii zobaczysz, jak mieszka Barbara Nowacka: