Wołodymyr Petraniuk od kilku dni relacjonuje dla „Super Expressu” wojenną rzeczywistość Kijowa i przedmieść stolicy Ukrainy. W ostatnich dniach zrobił już ponad 300 koktajli Mołotowa i razem z grupą samoobrony Kijowa czeka cierpliwie rosyjskie czołgi. - Jest bardzo niebezpiecznie. Czołgi stoją kilkanaście kilometrów od Kijowa. Rosjanie szykują się chyba na długotrwałe oblężenie naszego miasta, ale ja ich potraktuję koktajlami! – opowiada nam przejęty Petraniuk.
Ukraina tonie we krwi
Tymczasem z godziny na godziny rosną zniszczenia nie tylko w oblężonym Mariupolu, ale też na przedmieściach Kijowa. - To jest jedno wielkie pole walki. Rosjanie nie liczą się z cywilami, zabijają dzieci, niszczą infrastrukturę – zaznacza dyrektor kijowskiego teatru, który wczoraj kilka godzin spędził w jednej z kijowskich cerkwi, gdzie modlił się za wygraną. - A jeśli będzie trzeba, to umrę za Kijów. Nie oddamy Ukrainy! - stwierdza bojowo Petraniuk.
Sprawdź: 26-letnia ukraińska wolontariuszka zginęła z rąk Rosjan. "Pomagała wszystkim dookoła"
W naszej galerii możesz zobaczyć zdjęcia Wołodymyra Petraniuka prosto z Kijowa.
Putin grozi Zachodowi, Zełenski błaga o pomoc
Przypomnijmy, że od 12 dni toczy się brutalna wojna w Ukrainie. Setki tysięcy Ukraińców uciekają z kraju, a najbardziej cierpi południowa część kraju, którą bombardują i ostrzeliwują rosyjskie wojska. Oliwy do ognia dolał jeszcze Władimir Putin (70 l.), który oburzył się na zachodnie sankcje. - Sankcje wobec Rosji są jak wypowiedzenie wojny – powiedział prezydent Rosji. Tymczasem wczoraj druga próba otwarcia korytarza humanitarnego z obleganego przez siły rosyjskie miasta Mariupol również zakończyła się otwarciem ognia do cywilów przez żołnierzy rosyjskich – informowała agencja Ukrinform. Po niedzielnym rosyjskim ataku rakietowym na lotnisko w Winnicy w środkowej Ukrainie, prezydent Wołodymyr Zełenski (44 l.) zaapelował do Zachodu: - Dajcie nam samoloty, żebyśmy mogli się bronić! - błagał wczoraj Zełenski.