Filmiki zostały użyte przez szantażystów. I tu senator popełnił drugi błąd. Uznał, że z szantażystami można negocjować. Nie pozwolił działać policji i prokuraturze. Płacił - i to duże sumy. Ale szantażystów nasycić się nie da. Podobnie jak nie da się liczyć na ich uczciwość. Zapłacił kilkakrotnie, zanim zdecydował się powiadomić policję i prokuraturę. Stracił pieniądze, a niczego nie zyskał.
A jednak na tym najtrudniejszym życiowym zakręcie, na którym się znalazł, wykazał się odwagą i godnością. W rozmowie z reporterem "Super Expressu" nie kręcił, nie mataczył. Opowiedział o swoich błędach z pełną świadomością, ze skruchą i z wielkim żalem. O odwadze Krzysztofa Piesiewicza powinni pamiętać wszyscy, którzy zechcą go bezgranicznie potępić. Na to nie zasłużył.