Durczok nie może także kontaktować się z pracownikami banku, w którym miał złożyć fałszywy podpis na wekslu. Kolejnym środkiem zapobiegawczym jest dozór policji – dziennikarz musi stawiać się raz w tygodniu na komendzie.
Przypomnijmy, że prokuratura domagała się aresztowania Kamila Durczoka na trzy miesiące. Argumentowała to przede wszystkim wysokością grożącej mu kary – nawet 25 lat pozbawienia wolności. Sąd Rejonowy nie uwzględnił tego wniosku, a śledczy złożyli zażalenie komentując, że taka decyzja jest „nieracjonalna i niezrozumiała” i że sąd przyznał Durczokowi „immunitet celebryty”. Argumenty prokuratorów sędzi Szydziak-Ryszki jednak nie przekonały i prawomocnym wyrokiem Sąd Okręgowy podtrzymał decyzję o braku aresztu.
Do tej pory Kamil Durczok konsekwentnie unikał komentowania całej sprawy, jednak w poniedziałek postanowił przerwać milczenie. Wydał oświadczenie, w którym oczekiwaną decyzję Sądu Okręgowego w Katowicach nazwał „przełomowym momentem w życiu” i podkreślił, że „sprawa jest bardziej skomplikowana niż się wszystkim wydaje”. - Pokazuje, jak bardzo zawieść może bank, instytucja, w której pokłada się zaufanie, jak zawodzą procedury oraz ludzie, którzy w nim pracują. Wierzę, że na całą prawdę przyjdzie w końcu czas. Tych, którzy już mnie osądzili, proszę: nie ferujcie wyroków nie znając szczegółów. Jestem zwykłym obywatelem, takim, jak Wy. Zapewniam, że biorę odpowiedzialność za błędy, które w życiu popełniłem – zapewnia dziennikarz.