"Super Express": - Właśnie ukazuje się w Polsce pańska książka "Marcel Reich-Ranicki. Polskie lata". Jej bohater posiada w Niemczech status niekwestionowanego autorytetu, a biografia ukazuje niechlubną kartę z jego przeszłości.
Gerhard Gnauck: - Marcel Reich-Ranicki dysponuje ogromną władzą, zwłaszcza w kręgach wydawniczych i medialnych, i wie, jak z tej władzy robić pożytek. W 2000 roku utrącił biografię o swojej osobie napisaną przez niebudzącego żadnych kontrowersji szanowanego historyka. Był to zresztą tekst pełen czci dla bohatera. Książka była już gotowa do druku i wtedy wtrącił się Reich-Ranicki mówiąc, że autor robi z niego ortodoksyjnego Żyda. To wystarczyło, aby książka nie trafiła do księgarń. Autor poszedł do sądu i na otarcie łez dostał odszkodowanie od wydawnictwa.
- Jak rozumieć powód niezadowolenia bohatera książki?
- Ja rozszyfrowuję to w ten sposób, że nie podobało się mu podkreślenie jego pochodzenia z polskiego żydostwa.
- Co mu nie odpowiada w jego pochodzeniu?
- W Niemczech nie było i nie jest popularne pochodzić z Polski. Ten specyficzny rodzaj gustu podzielali zawsze również niemieccy Żydzi. Bycie Ostjude - wschodnim Żydem - nie przysparza wśród nich popularności.
- Pan napisał książkę nie tylko o rzeczy niezależnej od każdego człowieka, jaką jest pochodzenie, ale też o świadomym, niechlubnym wyborze życiowym Marcela Reicha-Ranickiego, jakim była służba w strukturach Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w komunistycznej Polsce. Jednak książka ukazała się w Niemczech. Czy nie bał się pan zaszufladkowania pod hasłem: tani prowokator?
- Proszę wierzyć, szukanie wydawcy było bardzo trudne i długie. Ale myślałem tak: temat jest pasjonujący, ważny, trzeba robić swoje. Książka odbiła się szerokim echem w Niemczech. Trzeba jednak oddać hołd wielu niemieckim dziennikarzom - w sposób szczególny przedwcześnie zmarłej Edith Heller - którzy wcześniej ode mnie, na początku lat 90., z wielkim poświęceniem rozpoczęli badanie podwójnego życia Marcela Reicha-Ranickiego.
- Mimo to Marcel Reich-Ranicki nadal cieszy się nieposzlakowaną opinią. Jest nazywany papieżem literatury i rzeczywiście coś w tym jest, bo jego popularność w Niemczech jest zbieżna z popularnością Jana Pawła II w Polsce. Jak to możliwe, że niemieckie społeczeństwo nie potrafi spojrzeć na jego postać krytycznie?
- Marcel Reich-Ranicki zawsze podkreśla, że jego miłość dla kultury niemieckiej nigdy nie uległa zachwianiu. Krótko mówiąc: Goethe w getcie. Ofiara, która nie pogardza swoim oprawcą i daje mu poczucie, że naród pohańbiony zbrodnią wciąż jest i będzie także narodem kultury. W Niemczech nie ma wyższego piedestału moralnego niż ten. Wobec tego czynnika wszystko inne blednie - blednie i szpetna młodość w komunistycznej bezpiece.
- Czy aby nie ułatwia tego właściwe dla Zachodu nierówne wartościowanie dwóch totalitaryzmów: brunatnego i czerwonego?
- Owszem, sprzyja. Dodam jeszcze, że w Niemczech, w odniesieniu do konkretnych TW enerdowskiej Stasi, pada pytanie: a czy on komuś zaszkodził? Ja rozumiem, że to jest pytanie ważne dla sądu, ale przecież my rozmawiamy o ocenach moralnych. Zresztą to jest błędnie postawione pytanie, bowiem współpracownik bezpieki albo Stasi na ogół nie mógł wiedzieć, czemu służą informacje, których dostarcza.
- Reich-Ranicki nie był TW, był etatowym funkcjonariuszem bezpieki.
- Owszem, nie zapominajmy o tym. Mimo to nie ma dowodów na to, że jego działalność skutkowała wtrąceniem kogoś do więzienia. W Niemczech powszechnie odebrano to w następujący sposób: tak naprawdę mamy mu niewiele do zarzucenia. I to się idealnie wpisuje w trzy argumenty, które budują w Niemczech idealny obraz Reicha-Ranickiego. Po pierwsze, my, Niemcy, nie mamy moralnego prawa szafować wyrokami wobec Żyda, który przeżył getto. Po drugie, pokolenie urodzone po wojnie w ogóle nie rozumie tamtych lat. Po trzecie, działo się to poza Niemcami, więc, co my możemy o tym wiedzieć? I dyskusja jest ucięta.
- Czy polska i komunistyczna przeszłość Marcela Reich-Ranickiego miała wpływ na jego późniejsze życie - poza tym, że jej żydowski wątek automatycznie gwarantował mu nietykalność?
- Moja książka jest o wiele więcej niż biografią rozliczeniową. Stara się jak najszerzej odtworzyć każde jego zetknięcie z Polską i polskością, np. z Tuwimem, Tyrmandem. Jeden z niemieckich profesorów historii powiedział mi po lekturze tej książki, że teraz lepiej rozumie, dlaczego Reich-Ranicki w sporach literackich był tak twardy i bezlitosny w ocenach. Wypływa to z jego życiorysu - z horroru, jaki przeżył będąc Żydem w Polsce okupowanej przez Niemców. Jego przywiązanie do polskiej kultury nigdy nie zostało zerwane.
- A czy zerwane zostały jego kontakty z bezpieką?
- Kiedy jako były funkcjonariusz służby bezpieczeństwa komunistycznego państwa przyjechał do antykomunistycznej Republiki Federalnej Adenauera - całkowicie przeciął swoje związki z reżimem. W wolnym świecie liczyło się dla niego już tylko jedno: literatura.
Gerhard Gnauck
Historyk i politolog, od 1999 r. korespondent dziennika „Die Welt” w Warszawie
Gerhard Gnauck Czym Bauman i Reich-Ranicki zachwycili świat...
"Super Express": - Gdy nad Wisłą gasło piekło stalinizmu, wielu ludzi odpowiedzialnych za podtrzymywanie jego ognia uciekło przed karą na Zachód. Większość żyła spokojnie w domkach z ogródkiem, starając się nie wzbudzać sobą zainteresowania. Dwaj zachwycili świat. To socjolog Zygmunt Bauman i krytyk literacki Marcel Reich-Ranicki.
Piotr Gontarczyk: - Zygmunt Bauman w drugiej połowie lat 40. pełnił podwójną funkcję - był wysokim oficerem zarządu politycznego KBW, czyli wojskowej bezpieki, oraz agentem Informacji Wojskowej.
- Czym się zajmował zarząd polityczny Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego?
- Indoktrynacją młodych żołnierzy. Duchowym, jeśli można tak rzec, przygotowaniem ich do walki "z reakcją".
- Tak, aby nie dziwiło ich, że w tych samych celach siedzą AK-owcy i esesmani?
- Raczej po to, żeby tych pierwszych, z taką samą zaciętością jak esesmanów, zwalczali.
- Zygmunt Bauman porównał walkę komunistycznych władz z podziemiem ze współczesną walką z terroryzmem.
Komentarz wydaje się zbędny. Wypowiedzi Zygmunta Baumana trącą wyjątkowym fałszem i perfidią. Pragnę zwrócić uwagę, że on formułuje swoje opinie w zależności od środowiska, do którego się zwraca. Gdy po raz pierwszy opublikowałem dokumenty dotyczące jego przeszłości w Polsce, zupełnie inaczej się do tego odnosił. Natomiast lewicowej prasie brytyjskiej mówił, że w powojennej Polsce musiał walczyć z antysemityzmem. Bauman podchodzi do swojej przeszłości w sposób zupełnie niemerytoryczny i notorycznie mija się z prawdą. Zamiast głębszej refleksji nad własną przeszłością, słychać tylko wyzwiska pod adresem osób, które ujawniają jego przeszłość i komentarze w stylu: walka z antysemityzmem i z ciemnotą.
- Czy nie jest to paradoks, że zasłynął w świecie jako wytrawny znawca totalitaryzmów?
- Tak, lubi przy tym roztrząsać niuanse moralności - nawiązywać do tzw. efektu motyla. Obrazowo wygląda to tak: trzepot skrzydeł motyla fruwającego nam nad głową potrafi wpłynąć na to, że za trzy dni tysiące kilometrów dalej powstanie huragan. Na tej samej zasadzie - wyrządzenie małego zła może przemienić się w wielkie zło. Stąd nie możemy spocząć, apeluje Bauman, dopóki wszelkie zło nie zostanie nazwane, potępione i ukarane. Sęk w tym, że pragnienie rozliczenia każdej krzywdy dotyczy wszystkich, oprócz niego samego.
- Przejdźmy do kolejnego bohatera.
- Marcel Reich-Ranicki w czasie okupacji niemieckiej znalazł się w warszawskim getcie, gdzie najprawdopodobniej był tłumaczem. Później ukrywał się u polskich rodzin. Po wojnie najpierw był funkcjonariuszem cenzury wojskowej, a potem komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Jako rezydent UB w Londynie uczestniczył w działaniach skierowanych przeciwko polskim środowiskom niepodległościowym na emigracji. Ponurą, antywolnościową działalność prowadził też jako rezydent komunistycznego wywiadu w Londynie, gdzie znajdował się polski legalny rząd.
Piotr Gontarczyk
Historyk i politolog, wicedyrektor Biura Lustracyjnego IPN, współautor książki "SB a Lech Wałęsa"
"Autorytety" agentury "Super Express": - Gerhardt Gnauck napisał książkę o Marcelu Reichu-Ranickim, który na Zachodzie zrobił karierę jako autorytet literacki i moralny...
Bohdan Urbankowski: - Wywiad sowiecki, a nasz był jego częścią, nie zatrudniał idiotów, to tłumaczy jego sukcesy. Reich miał dwuznaczną przeszłość w getcie, uratowali go Polacy, zrewanżował się jako zdrajca, wprowadzał sowiecką władzę, był cenzorem, kierował grupą operacyjną UB, rozpracowywał w Londynie naszą emigrację, potem wziął się za Niemców i nie wiadomo, czy skończył. Tak wiernie służył Krajowi Rad, że mógł nie zauważyć, że ten upadł. Każdy "autorytet" jest agentem wpływu, ale jak Niemcy chcą, by na nich wpływał - to zasłużyli.
- Niemcy uważają, że Reich wyjechał w wyniku kolejnej fali antysemickich czystek, z których ostatnią była fala z 1968, on oczywiście wyjechał wcześniej.
- Tak, w 1958, między falami i to jest podejrzane. Pierwsza fala jeszcze w latach 40. to było ponad 300 tysięcy Żydów, druga około 1955, około 50 tys. byłych komunistów - i tu muszę zrobić dygresję. Nie mylmy czystek z walką dwóch frakcji: pierwszej - dawnych aparatczyków i agentów z KPP, KPZ-u, z Bermanem, i drugiej - z Moczarem. Pierwsi byli związani z NKWD, Moczar - z GRU. Ale to były walki jednego gangu, o to, kto z łaski Moskwy będzie mógł łupić polskie społeczeństwo. Wyjazdy Żydów tak naprawdę odbywały się w latach 40. Ci, którzy wyjeżdżali walczyć o Izrael, ryzykowali życiem, potem budowali kibuce - to byli prawdziwi Żydzi. W kraju zostali ci, którzy uważali się za Polaków i nikt nie nazwie Słonimskiego - Żydem. Jego nawet namawiano na wyjazd - wolał zostać. A po pierwszej fali zostali ci, którzy zdradzili i polską kulturę, i żydowską. I to oni wyjeżdżali w latach 50. i w 68, ta trzecia fala była już mała. Ale nie wyjeżdżali w pustkę, oszukali tych z pierwszej fali, i ci im pomagali. W Polsce uczestniczyli w aparacie sowieckiego terroru, na Zachodzie przeistaczali się w prześladowanych Żydów. Tak Reich, jak Wolińska, jak inni.
Bohdan Urbankowski
Pisarz, autor m.in. wielokrotnie nagradzanych "Głosów", "Czerwonej mszy", monografii o Mickiewiczu, Piłsudskim i Wojtyle