I to nie tylko w Polsce. Problem dotyczy także Stanów Zjednoczonych, w których od kilkunastu lat nie było tak drogo jak obecnie. Eksperci z rodzimego Ministerstwa Finansów uważają, że „inflacja zgaśnie w pół roku”. Jednak to tylko hipotezy. Przejściowość drożyzny nie jest dla Polaków nowym zjawiskiem. Natomiast sytuacja gospodarcza po sukcesywnym odmrażaniu gospodarki daje się we znaki wielu. Podwyżki nie ominęły takich branż, jak m.in. gastronomia czy hotelarstwo. Przed nami wakacje. Aby wypocząć nad polskim morzem, będzie trzeba wydać więcej niż rok temu. Z kolei restauratorzy zapowiadają, że surowce, które składają się na dania w lokalach gastronomicznych, także podrożały. Podobnie jest z alkoholem. Oczywiście można zrezygnować z wyjścia do restauracji. Można ominąć szerokim łukiem centrum handlowe. Jednak nie da się ominąć sklepu spożywczego. Wszak coś trzeba zjeść. Bez opłacenia rachunku za energię elektryczną spędzimy czas w zaciemnionym mieszkaniu. Romantyzm płomienia świeczki, która zastąpi włączone światło, może nam się szybko znudzić. Zapowiedzi rządu w kwestii zaprezentowania Nowego Ładu także nie niosą powiewu nadziei. Pozostaje nam czekać na lepszy okres. Na czas, gdy inflacja odpuści i papryka nie będzie kosztowała więcej niż 3 kg wołowiny. A rachunki za zużycie energii nie będą spędzały snu z powiek.
Drożyzna nie odpuszcza. Będzie jeszcze drożej? Niepokojące prognozy
Czytając przekazy medialne, można odnieść wrażenie, że drożeje wszystko. Od produktów żywnościowych po ceny prądu. W sumie nie jest to jedynie wrażenie, a fakty. Sytuacja związana z pogłębiającą się drożyzną nie napawa optymizmem. Zwłaszcza gdy wątek dotyczący stale rosnących cen zderzymy z pensjami, które stoją w miejscu. Rynek się zmienia. Nastały czasy, w których rynek pracownika przechodzi do lamusa. Czy będzie źle? Być może fatalistyczna wizja przybiera wymiar realizmu. Prognozy dotyczące inflacji są tylko prognozami. Jednak przechadzając się po dyskontach, widzimy, że tendencja zwyżkowa będzie obowiązywała przez długi okres.