Polacy deportowani z Izraela
Polscy uczestnicy flotylli humanitarnej do Strefy Gazy - Omar Faris, Nina Ptak, Franciszek Sterczewski i brytyjska dziennikarka polskiego pochodzenia Ewa Jasiewicz – wrócili w środę do Polski. Polacy znajdowali się w grupie ponad 470 osób z 47 państw biorących udział w Globalnej Flotylli Sumud, które sprowadzono do Izraela, zatrzymano i deportowano.
Po przylocie na warszawskie lotnisko Chopina przewodniczący polskiej delegacji Omar Faris powiedział, że uczestnicy flotylli byli traktowani „w sposób absolutnie brutalny”. - Przez kilka godzin, ja mam 73 lata, wiązali moje ręce do tyłu i na kamienie wsadzili - mówił Faris na briefingu prasowym.
Poseł KO wrócił do kraju i uderzył w Sikorskiego. Ostro!
Jasiewicz wyraziła głębokie rozczarowanie postawą wicepremiera, szefa MSZ Radosława Sikorskiego. - Sikorski to zawodowy pionek i też naprawdę nie ma zielonego pojęcia, co to znaczy międzynarodowe prawo – powiedziała. Zdaniem Ptak, Sikorski powinien podać się do dymisji. - To jest dla nas bardzo jasne. Zostaliśmy porwani z legalnej, pokojowej misji humanitarnej, a to, że minister Sikorski nadal neguje bestialskie ludobójstwo dokonywane na narodzie palestyńskim przez Izrael to jest absolutny skandal i hańba dla naszego kraju – oceniła.
Sterczewski: Strażnik decydował o karmieniu
Okazuje się, że poseł KO Franciszek Sterczewski nie jest aż tak krytyczny wobec swojego partyjnego kolegi z rządu. – Nie oczekuję dymisji Sikorskiego. Oczekuję zmiany polityki rządów europejskich, w tym polskiego, w kwestii Strefy Gazy, gdzie codziennie giną cywile, dzieci – powiedział Sterczewski „Super Expressowi”.
Polityk opowiedział nam też o pobycie w izraelskim więzieniu na pustyni Negew, znanym z surowych warunków i złej reputacji. Jest to bowiem zakład o zaostrzonym rygorze, gdzie przebywają najgroźniejsi przestępcy. - Jeśli chodzi o areszt, to trzymali mnie tam pięć dni. To jest najgroźniejszy zakład karny w Izraelu. Nie pozwalano nam spać, puszczano głośno muzykę, szczuto na nas psami. Wodę tylko z kranu piłem. To, czy zjemy, zależało od widzimisię strażnika więziennego – relacjonuje poseł KO.